ze swoim tłuszczykiem, ze słabościami, walczę by sama siebie nie rozczarować, walczę z moim leniwym synem , który od dwóch godzin wstaje by pomoc mi w zakupach, sama mogę dźwigać tylko 0,50 kg, więc nie wiele mogę kupić w sumie tylko jakąś wędlinę, chleb za ciężki, o mleku nie ma co mówić, szału idzie dostać. A ten wstaje już tyle czasu, zaraz ryknę zrobie dym i może wtedy coś zdziałam, tylko po co aż tyle zabiegów, psujących rodzinną atmosferę. NO i kortyzol w górę, razem z wagą.....;(
Jodzi
5 sierpnia 2012, 13:03Ach życie ciągle jakaś walka, Jak ktoś pisał nie martw się przegraną bitwą tylko walcz aby wygrać wojnę.