Tak się dziwiłam ilościom jedzenia w Vitalii, a muszę się przyznać, że w piątek było mi trudno wytrzymać - ciągle czułam głód, ale fajnie że była kolacja i jakoś to przeżyłam. W weekend podstawowe posiłki zostały utrzymane, no ale był Dzień Kobiet i byliśmy u teściowej więc było ciasto- zjadłam kawałekm, ale z diety wyeliminowałam wtedy kolację i II śniadanie. Tak samo było w niedzielę. Nie żałuję, tego że zjadłam sobie kawałek ciasta, trochę przyjemności też mi się należy. Dzisiaj idę na poszukiwania musli Corny, nawet nie wiedziałam, że w Gdańsku będzie to takie trudne, ale muszę je zdobyć za wszelką cenę. Poza tym byliśmy wczoraj u znajomych, dziwnie jakoś zawsze się blisko trzymaliśmy, a teraz nie mieliśmy już nawet wspólnych tematów, tylko taki dziki pęd kto z nas ma lepiej i więcej. Sama zazdrość i u nas i u nich. Szkoda, ale może jak będziemy znowu się częściej spotykać, to wrócimy do dawniejszych relacji.
Wczoraj nasz piesek poznał co to morze. Mamy labradorkę- czyli psa który podobno uwielbia pływać. Nasza susnia, uciekała od wody, ale później za patykiem, kamieniem wskakiwała do wody, a później nie chciała z niej wychodzić. Może w lecie będzie pływać?
Niestety muszę oddać się teraz pracy, zaraz otwarcie ofert, a ja najbardziej marzę o ..... weekendzie.
majrok
10 marca 2008, 20:15Marzę o takim piesku, a co do przyjemności to pewnie, że się należą, tym bardziej jesli wcześńiej o nich pomyślałas i z głową zaplanowałaś menu na cały dzień..Pozdrawiam