Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jakie to jest trudne...


Codziennie tu wchodze codziennie czytam wpisy, niektóre smutne inne radosne, oglądam zdjęcia i obserwuje Was i wielu zazdroszcze samozaparcia i silnej woli. Udło mi się schudnąć raz 13 kg co było pestką i utrzymałam wage przez prawie 5 lat, potem 10 było już trudniej i niestety szybko wróciło. Teraz chce si zmobilizować bo źle się czuje, szcęście w nieszczęściu że jestem proporcjonalna i nie wyglądam "dziwnie" ale nie jest to to co chciałabym ogląać w lustrze... Marze o tym żeby schudnąć 20 kg, ale szczęśliwa bym była jakby zleciało choć 15. Nie jestem w stanie się zmobiizować, nie wiem jak to zrobić. Nie mam problemu z tym żeby pójść na siłownie czy na basen... Mam problem z podjadaniem... moja pamięć mięsni polega na tym, że nawet nie zauważam że znów wyciągam rękę po ciastko, czekoladę (niekoniecznie gorzką). Moge zrezygnować ze słodkich napojów chipsów, ze słodyczami jest gorzej, albo nie jem ich wcale albo pochłaniam niekontrolowanie, tęknie za czasami kiedy ich nawet nie kupowałam, bo się odzwyczaiłam albo jadłam raz w tygodniu. Wkurza mnie że nie jem tak jakbym chciała,  i tak naprawdę nie wiem dlaczego. Zamiast zrobić obiad do pracy, kupuje jakieś dziwactwa, zamiast zjeść normalny obiad zapycham się jakimiś głupotami podjadam jakieś wafle ryżowe czy kukurydziane a przecież nie najem się tym a wręcz przeciwnie podrażnie tylko żołądek... zacznę spisywać wszystko co żuje w ciągu całego dnia to może się opamiętam, przd samą sobą będzie mi głupio... ilość wypijanej wody i innych napoi też będę wypisywać, może to jest jakiś sposób.... no i siłownia, 5 razy w tygodniu inaczej nic nie wyjdzie, głupio mi przed sobą że tyle waże, to jakiś koszmar!!! nic to wiszą sobie różowe spodnie i musz się w nie zmieścić i jakoś to uczynię, bo czuje się jak inwalida :)