Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Małe kroki.


Od kilku dni waga wskazuje 57 kg, czyli jest dobrze i lepiej. Co prawda, miałam bardziej ambitne plany na ten tydzień, ale w środę zmogło mnie przeziębienie. Musiałam odwołać to, co miało mieć miejsce w czwartek i zamiast romantycznej obiadokolacji ;-) spędziłam dzień w łóżku, wylewając z siebie siódme poty. Wczorajszy dzień uznałam za "czystą formalność", robiąc to, co do mnie należy w pracy, tuż przed samym urlopem. Teraz się kuruję i na nowo planuję dwa tygodnie wolności :-)


Rolki, rower, gimnastyka domowa, może basen/aquaaerobic - coś każdego dnia, minimum przez pół godziny. Ograniczę słodkie słodkości ;-) (niech będą przyjemnością dla podniebienia, a nie codziennym grzeszkiem!) oraz niezdrowe, wysoko przetworzone jedzenie. Mimo że jest ich już całkiem sporo w mojej diecie, zamierzam jeść jeszcze więcej warzyw i owoców :-)

Wkrótce zobaczę, czy postępy są widoczne.


Nie chodzi mi o to, by szybko i widocznie schudnąć. Zamierzam właśnie taki styl odżywiania i życia wprowadzić na stałe. Przede wszystkim chodzi o moje samopoczucie, kondycję, zarówno psychiczna, jak i fizyczną, no po prostu, by odegnać marazm i chciało się chcieć! :-)

Myślę, że fundamenty pod to już mam :-]


 Przyjaciele, przyjaciółmi. Na szczęście ich posiadam, ale czasami już nie chcę im marudzić i truć na temat swoich spostrzeżeń, co do wyglądu mojego ciała, sposobu odżywiania się, czy aktualnego stanu umysłu/duszy. Dlatego tym bardziej cieszę się, że mogę tutaj podzielić się swoimi przemyśleniami.


Miłego dnia wszystkim Vitalnym życzę!

K.