Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Coś się dzieje...dzieje się...


Waga jakby drgnęła.

Jest 56... Nie potrafię sprecyzować końcówki, bo w tygodniu pracuję na trzy, różne zmiany, więc rano, na czczo wynik nieznacznie się różni (zależnie od tego, kiedy zjadłam ostatni posiłek przed snem).

To podobno normalne przy minimalizowaniu/redukcji pszenicy w codziennej diecie.

U niektórych spadek jest zauważalny bardzo szybko. Trwa, póki organizm się "nie ogarnie" ;)

Zobaczymy, jak to będzie wyglądało u mnie. Już od kilku osób usłyszałam, że chyba zeszczuplałam...

Przyznaję, czuję się ciut lżej. Brzuch też rzadziej dokucza.

Czasami mam problemy z doborem posiłku. Zdarzają się też bóle głowy, zapewne spowodowane spadkiem cukru (w takich momentach, wcześniej ratowałam się kostką czekolady itp.).


Postanowiłam do mojej diety włączyć ćwiczenia.


Był czas (nie tak odległy), gdy codzienna gimnastyka (min. 15 minut) wychodziła mi całkiem sprawnie, jednak pierwsze tygodnie kombinowania z dietą i panujące upały, skutecznie mnie rozleniwiły.

Ale nie ma przebacz, nie ma, że boli! ! !

Jestem w posiadaniu maty do ćwiczeń, hantli, skakanki, rolek, roweru, piłki gimnastycznej (nagroda w loterii 'prozdrowotnej' mojej firmy) oraz filmików z netu do ćwiczeń. Aż grzech nie korzystać w tych wszystkich dóbr!

Poza redukcją wagi zamierzam również się (pod/wy)rzeźbić ;)


Czuć się dobrze z samą sobą, posiadać więcej energii i optymizmu.


Chcę gimnastykować się 4-5 razy w tygodniu. 2-3 razy tabata (bo naprawdę dobrze się czułam po tych energetycznych, męczących seriach) plus ćwiczenia z filmami z internetu między nimi. Oczywiście, nie zapomnę o rozgrzewce, bo jednak wykonując ją przed ćwiczeniami, miałam o wiele mniejsze (lub wcale!) zakwasy następnego dnia.


Jeśli ktoś chce się przyłączyć/wspólnie motywować - ZAPRASZAM :D

Pozdrawiam,

K. (pa)