Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dobra!


Dobra, dość tej ściemy z przeziębieniem, od kataru jeszcze nikt nie umarł. Zapisałam dziecko na kurs pływania, Mała przeszczęśliwa, przecież nie pozwolę, żeby mój katar zniszczył dziecku dzieciństwo. Więc Młoda pływała, ja w tym czasie też (12 basenów żabką dyrektorską), do tego jakaś sauna (fantazjowałam, że to tłuszcz ze mnie kapie) i tak się FIT poczułam, że wieczorem trening.
Nie obyło się bez grzechów, bo przeciez taki męczący dzień, to może piwko, może pierożki u mamusi, może jakieś inne tłuste kiełbasy.
Zważyłam się wczoraj. 72,5 generalnie trzymam i jadę na tym, że ludzie widzą już jak schudłam i chwalą. Żeby tylko nie osiąść na laurach, bo jeszcze dupa za gruba, żeby się z nich łatwo podnieść.
Jadłospis:
Duuużo pyszności, nie będę Wam smaka robić
  • grubas002

    grubas002

    3 marca 2013, 21:56

    powodzenia :)