Masakra, klęska, porażka na całej linii. Może powiem wierszem:
Obżeram się,
znów palę,
nie ruszam się wcale!
Nie chcę szukać wymówek, najpierw chcę fajki znów wywalić, żeby mieć kondychę do dalszej pracy. Ostatnio przytyłam kilogram ( i tak się dziwię, że tak mało), czyli sukcesywnie znów tyję.
Dosyć! Od poniedziałku ogień i nie ma zmiłuj!
Tak publicznie sobie obiecuję.
A póki co, beztrosko i radośnie korzystam z weekendu, czego i Wam życzę