Fajnie, po urlopowym obżarstwie i opilstwie, postanowiłam wziąć się za siebie. Poćwiczyłam dzisiaj, zamierzam już nic nie jeść. Niestety, plan fitness spełniłam gdzieś w 1/3, bo upał tak nieziemski, że chyba najlepiej ćwiczyć o 4:00 rano... No nic, nie daję się, chcę być piękna i fit!
Zafundowałam sobie wczoraj domową depilację. Upieprzyłam wszystko elegancko totalnie niezmywalnym niczym woskiem twardym. Jedyna metoda depilacji, której nie próbowałam i z którą wiązałam wielkie nadzieje. Zniszczenie 2 garów, talerzyka i kilku sztućców, 2 ręczników i sukienki nie do końca jest warte przerzedzenia włosów na nogach. Bohatery, psia krew, trzymały się twardo, mimo twardego wosku. No ale trochę się upiększyłam, nie jest najgorzej. Dla pogorszenia efektu ogólnego zafajdałam potem wszysko równie elegancko oliwką. Btw, oliwka NIE POMAGA ZMYĆ WOSKU, sprawia tylko, że się dziad rozmazuje już kompletnie wszędzie. NAJLEPSZĄ METODĄ NA ZMYCIE WOSKU jest szorowanie pazurami. Aż sobie piękny lakier hybrydowy zniszczyłam. A on jest niezniszczalny niemal. Jak widac, wosk twardy daje radę wszystkiemu, najgorzej włosom.
I TAK BĘDĘ PIĘKNA, GŁADKA I FIT!!!