Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
drugi dzień detoxu


żyję...
nawet nie myślałam ,że tak gładko pójdzie. nie byłam głodna, najgorsze było gotowanie obiadu, bo jak tu zrobić smaczny żurek jak go nie mogę spróbować :) przeprosiłam męża i teściów za ewentualne braki soli lub pieprzu- ale o dziwo teściowa stwierdziła,że pyszności :)
nie ma jak gotowanie na sam zapach :)
wieczorem było jeszcze gorzej- dzieciaki chciały hot dogi i musiałam się bardzo powstrzymywać od spróbowania. ale udało się.
dzisiaj - jest 10:05 czyli 3 godz na nogach- jeszcze nic nie piłam, jakoś mi się nie chce.
taka okropna pogoda a ja muszę iść do urzędu miasta, oj chyba podwójną dawkę pieprzu dam do miksturki co by mnie rozgrzała.


waga dzisiaj rano 111,10
czyli 1,6 kg mniej - chociaż wiem że to bardziej woda z organizmu wyszła bo wczoraj co chwila latałam do ubikacji.
ale zawsze to motywuje do dalszego picia tej miksturki :)


ps. jest 17:40 i przeżyłam smażenie racuszków z jabłuszkiem i marchewką. nawet robiłam majonez i nic... nie oblizałam nawet paluszka :)

dałam mężowi spróbować tej miksturki i powiedział z uśmieszkiem " o boże jakie to niedobre, ale się zawzięłaś ..." a ja na to "żebyś wiedział" :)