zmiksowałam te warzywka co gotowałam i wypiłam już 2 szklanki, do tego kilka zielonych herbatek z cytryną i .....
i tu właśnie zaryzykowałam
teściowa gotowała kapuśniak z kiszonej kapusty i pekińskiej. i gdyby nie to, że dzieciaczkom dałam na talerz i niechcący oblizałam łyżkę i ..... no w sumie to pół miseczki po Szymusiu zjadłam. łomatko jakie to było pyszne trudno, jako "dietkowy królik doświadaczalny" ( chociaż ze względu na wagę to raczej cielę ) przekonam się czy mój żołądek to wytrzyma. no co, najwyżej zwrócę ale co posmakowałam to moje.
ps. jeśli przeżyję ten kapuśniak to jutro wchodzę z nową dietką - szczegóły w jutrzejszym wpisie
ścisk ścisk maluszki
ponetna
25 maja 2010, 19:52za namiary !! Jesteś przekochana :**
anna.helena
25 maja 2010, 14:03hejka - dasz radę dojść do celu - tego Ci życzę :)))))))))))))) co do kapuśniaczka to się nie martw - aż tak kaloryczny nie jest, miseczka zupy jest i tak dużo lżejsza i szybciej się z brzucholka eliminuje niż drugie danko, spokojnie można go zajadać:)))))))) pozdrawiam ciepło
malaria
25 maja 2010, 13:52Kapusniak.. zupa moze i dobra ale brzuch mam po nim jak balon, wiec nie ryzykuje :P
AgusiaZM
25 maja 2010, 13:41też mi zapachniał taki kapuśniak, dawno nie gotowałam mniam...