Dzisiaj świętowaliśmy jutrzejsze urodzinki mojego mężusia. Teściowa upiekła przepiękną babkę, jaka piękna taka pyszna - zebra z przepyszną polewą czekoladową. Zjadłam z pełną odpowiedzialnością dwa kawałki. Napiłam się kieliszek nalewki cytrynowej zrobionej przez mojego M i wchłonęłam kilka kruchych ciasteczek.
Śniadanko było dietkowe, drugiego nie było a obiadek to taki próbowaniec. Robiłam dziś obiad dla gości i sałatki więc było tylko próbowanie. Na kolację talerzyk sałatki z majonezem. Jedząc to jakoś nie odczuwałam euforycznej przyjemności...blokowała mnie świadomość że nie powinnam, że zrobiłam krok wstecz od mojego celu lecz cieszę się, że oparłam się alkoholowi i pomimo, że potrawy mało dietetyczne to nie zjadłam ich dużo.
Ćwiczeń dziś nie było i z tym mi bardzo źle, już przyzwyczaiłam się do tego samopoczucia po nich. Myślę, że to już dobry etap, nabieram nawyków. Teraz pozmywam naczynia i ruszam do kąpieli:)
Jutro ważenie i zaczynam kolejny tydzień pracy nad moją sylwetką. Ten będzie jeszcze lepszy
Magdaewelina81
4 marca 2013, 07:41Urodziny męża są jak najbardziej usprawiedliwione :-) Powodzenia w tym tygodniu ;-)