Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
witaj wiosno!


Dzień 54

U mnie dzisiaj prawdziwa wiosenka, własciwie juz od wczoraj. Przez weekend nie pisałam, ale Was czytałam.

W piątek u siostry na urodzinkach ja oczywiście nie piłam alkoholu, ale ciacho zjadłam, niestety żadne mi nie podeszło, więc były tylko kęsy z trzech rodzajów i jedn mały kawałek sernika. No i zjadłam trzy porcje sushi, pierwszy raz jadłam, no dobre ale szamotania pępka nie było, znam duzo więcej potraw które dla mnie są smaczniejsze.

W sobotę pogoda była w kratkę słonko i deszcz. Ja zajęłam się małą reorganizacją w mojej kuchni bo dostałam mój piękny serwis porcelanowy no i było przestawianie na półkach...i kawka z porcelanowej filiżanki z brzdękiem...

Moi Panowie popołudniu pojechali  w teren. No i starszy synuś zatopił nasze autko...wjechał w bajorko i się przeliczył, woda była na tyle głęboka a dno grząskie, że nasz L200 nie wyjechał. No i zaczęła się akcja...mąż zrzucił buty i spodnie, wskoczył do bajorka żeby rozwinąć linkę z wyciągarki. Woda ciepła nie była a syn za kółkiem siedział również na fotelu wypełnionym wodą. Wyciągarka była pod wodą pracowała powoli, pierwsza próba się nie udała, trzeba było znaleźć inne drzewo, młodszy podpinał, no i dopiero przy drugim podejściu autko wyciągnęli, mam fotki jak mężus wróci to popołudniu wrzucę akcję. Jak przyjechali do domku no to ja zostałam zasypana stertą rzeczy do prania plus ręczniki którymi wycierali autko...także do dziś piorę...Ale moi Panowie zadowoleni, taka akcja, przygoda, starszy za kółkiem trochę się zestresował, ale stwierdził że jak teraz pójdzie kolejny raz zdawać na prawko to powie do egzaminatora: "Proszę Pana ja wjeżdżam nie tylko pod prąd ale też wjeżdżam po wodę".No chłopaki miały ubaw, w końcu mąż zracjonalizował sobie montaż w tym aucie snurkela i wyciągarki. No i autko się suszy od soboty....hihihii

Ja w sobotę oczywiście biegałam tyle, że wieczorem. Wczoraj zaczęłam porządki, lecz niestety kurz mnie zaatakował i alergia dała się we znaki. Ból głowy, lejący katar, światłowstręt....dalsze sprzątanie odpuściłam, potrzebuję wówczas przespać noc by wszsytko minęło...ale biegania wieczornego nie odpuściłam tym bardziej, że wczoraj zjadłam trochę dżemu i kremu czekoladowego bo moim chłopakom robiłam obiecane naleśniki...ale ja nie zjadłam ani jednego. Dzisiaj objawy minęły, ale noc była ciężka, toteż musiałam dospać dłużej. Teraz zabieram się za porządkowanie szaf i wieczorkiem bieganie...aha i muszę baczniej pilnować diety nie pozwalać sobie na te słodkości, bo już połowa kwietnia a jeszcze 8kg przede mną.

  • NigdyNieKochalam

    NigdyNieKochalam

    16 kwietnia 2013, 11:12

    Ja uwielbiam sushi, mam do niego słabość. ;)) Czyżby była mowa o Mitsubishi L200 ? Nie dziwie się, bo taka "landara" to nie lada wyzwanie ;P I co da radę obyć się bez alkoholu na imprezach ? Pewnie, że się da, a Ty jesteś tego chodzącym przykładem ! ;) Masz wielkiego plusa. ;* ;) Z pewnością uda Ci się pozbyć tych 8 kilogramów- trzymam za Ciebie kciuki. ;* ;)

  • Mileczna

    Mileczna

    15 kwietnia 2013, 13:16

    Sooper wynik! A co do sushi to niestety przez obecny w nim bialy ryż ( w dodatku specjalnie preparowany aby sie kleił) wcale nie jest to przwekaska dietetyczna więc nie masz co sie martwić :)) Oczywiscie odrobina nikogo nie powali - ale nie jest to alternatywa dla diety.

  • Kora1986

    Kora1986

    15 kwietnia 2013, 12:05

    mnie sushi też nie powalił - miałam 3 podejścia i po prostu mi nie smakuje. Dużo bardziej wolę zjeść coś z włoskiej kuchni-taka ze mnie węglowodanowa dusza!