Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pokusy...


Dzień 12


Ten kto nie chce znajdzie powód, ten kto chce znajdzie sposób

Kochaniutkie...nie mogę zapanować nad wieczornym apetytem...dziś było ok. do momentu jak skończyłam robić skalpel z Chodakowską...zjadłam serek 0%, mandarynkę, 3 krówki, kostkę czekolady, 4 daktyle i 3 garście orzeszków solonych...zamiast zjeść dobrze zbilansowaną kolację...ale błąd!!! To chyba przez zbliżające się trudne dni;).

Spalonych: skalpel chodakowska ok 250kcal

Zjedzonych: 1700kcal

Wprowadzam 30 dni na pośladki...zaczynam od jutra, przysiady będę robić rano....może ktoś się przyłącza:D

Dzisiejsze menu: 

śniadanie:2 fankfuterki 210kcal, chleb 30g, sałatka: pomidorki, rucola, szpinak, jeden pomidor suszony, 4 oliwki, 1 łyż oleju lnianego, ocet balsamiczny, kawa inka z mlekiem 2%

II śniadanie: banan, dwie mandarynki

obiad: cieciorka z boczniakami cebulką czosnkiem, ziołami i śmietaną 12%

kolacja: tak jak pisałam wcześniej ...pominęłam a zjadłam serek mandarynki, orzeszki daktyle i cukierki

Wiem czemu się tak dzieje...bo wprowadziłam do swojej diety dużo strączkowych warzyw one mnie tak sycą że głodna nie chodzę tylko smaki mi się odzywają....narazie je odstawiam....zalecane są przy diecie antyrakowej ale u mnie są zgubne...chyba mój układ trawienny nie daje sobie jeszcze z nimi rady...od jutra jem lekko, gotowane i ważę produkty.

Zadowolona nie jestem, na wadze też bez zmian, zważę się ponownie w poniedziałek. Jutro przypilnuję odstępów między posiłkami i ich kaloryczności...wrócę chyba do zasady od dietetyka ...poprostu będę odważać wskazane porcje a ni liczyć kalorie.

Na dobry humorek;)