W zasadzie to PMS-owo już było i prawdopodobnie dlatego też zamiast jak człowiek powiedzieć o co mi chodzi, to się zafukałam. Ani on nie był ok, ani ja - bywa też tak. Ogólnie jest lepiej w sferze emocjonalnej, gorzej z fizyczną - jestem totalnie rozczarowana bolącym brzuchem! Z tego co pamiętam to SB była dla mnie właśnie niesamowitą niespodzianką pod względem jak dobrze się na niej czuł mój organizm (w sensie postanowił nie doprowadzać mnie wtedy do stanu kiedy jedyną opcją jest zwinięcie się w kłębek z termoforem), a teraz co? Oszustwo :p Może to jeszcze za krótko żeby mogły być tego typu efekty. I waga stoi jak zaklęta, chociaż nie, wypluła dodatkowe 0,1. Pocieszające to nie jest. Natomiast z drugiej strony barykady, coraz mniej się czuję jak na diecie i coraz mniej mnie cokolwiek kusi :) Mój już też jakoś w miarę przetrawił to moje wiosenne "oczyszczanie", nie zrzędzi już tak bardzo i prawie nie próbuje wciskać tego co nie wolno ( takie np mleko z nutellą, albo świeża bagietka itd itp -przetrwałam!). I oczywiście czuję się luźniej, tzn w rzeczach, choć pewnie to bardziej autosugestia - co by nie było, ważne że działa! :D A tak poza tym to mija już tydzień. Grzeczny tydzień. Bez rozrabiania - aż sama z siebie jestem dumna :)