Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 46


Pierwszy dzień pracy po urlopie zaliczony. Nie było źle... papierów trochę do ogarnięcia ale się dało :)
Dzisiaj nie byłam na marszu. Szczerze to nawet mam lekkie wyrzuty sumienia. Ale może po kolei. 
Po pracy zjadłam w domu sałatkę z kurczakiem. W pracy nie miałam zbytnio czasu żeby jej zjeść to raz, a dwa - papiery mnie pochłonęły, "zrób to, zrób tamto" i zanim się zorientowałam była już godzina 16 i czas do domu. Po obiedzie wyszłam na miasto. Miałam upiec ciasto do pracy ale kompletnie nie miałam nastroju ani chęci na pieczenie, smakowanie kremów, owoców itp. Poszłam do cukierni  w poszukiwaniu małego torcika. Po drodze spotkałam siostrę Małża. Gadu gadu, połaziłyśmy trochę po sklepach w Galerii. Przymierzyłam jedną kieckę. Kurczę, czerwona, dopasowana... była śliczna. Zostałam namówiona na przymierzenie. Przymierzyłam, ale dobrze wiedziałam, że to jeszcze nie teraz, że za szybko i nie będę w niej dobrze wyglądać. I tak też było. Siostra Małża jak mnie zobaczyła, pomimo że brzuszek trochę wystawał, zrobiła duże oczy i powiedziała "Ja pierdzielę, dziewczyno, jak Ty schudłaś!". Jak się nosi wszystko workowate, a tu raptem coś dopasowanego, to widać, ale na co dzień to jeszcze nie bardzo, to jeszcze nie to...  padła propozycja, żeby kupić tą kieckę, żeby była moją motywacją. Ale stwierdziłam że to bez sensu. Nie będę wydawać na sukienkę stu złotych żeby wisiała w szafie. Poszłyśmy na obiad. Wyszłam z założenia, że po sałatce to i tak zaraz będę głodna, więc odhaczę kolację. Poszliśmy do chińczyka. Zjadłam jakieś 6 małych pierożków. Pierne jak cholera... ale dobre. Wydaje mi się, że nie zaważyło to zbytnio na mojej diecie.
Torcik kupiony, odwiozłam moją towarzyszkę do domu i sama też wróciłam. Ogarnęłam mieszkanie, wyzwaniowe ćwiczenia Callanetics i po jednej serii ćwiczeń na ramiona i wewnętrzną stronę ud. Nie robiłam drugiej serii bo najnormalniej w świecie nie dałam rady. Wczoraj robiłam dwie serie i dzisiaj tak mnie uda i dupsko bolało, jakby ktoś mi dał niezłe lańsko. Trochę rozciągnęłam się przy ćwiczeniach z Callan, no i ta seria dodatkowych ćwiczeń - mimo wszystko bolało tak, że zrobiłam tylko jedną serię. Potem kąpiel, zrobiłam sobie maseczkę, pomalowałam pazurki. A na co to wszystko? Tort do pracy, dla kolegów i koleżanek - mamy taki zwyczaj. Jutro, a raczej już dziś, jest ten dzień w roku, którego nie lubię (a może powinnam lubić?). Urodziny... kolejny rok do przodu, kolejne urodziny, które spędzę sama... nie potrafię cieszyć się z tego dnia, jest dla mnie takim, że chciałabym go przeskoczyć. Jakby po 29 czerwca nastał 1 lipca! Tak by było najlepiej. Skąd to mam? Nie wiem... u Małża w rodzinie każdy urodziny wyprawia, a ja nie. Małż urodziny też ma wyprawiane. Przychodzi rodzina i w ogóle... ja nigdy nie chciałam... 
Na jutro umówiłam się do kosmetyczki. Niby nic wielkiego, zapisałam się na regulacje i hennę brwi. Chciałabym coś więcej, ale przez laser nie mogę sobie na nic więcej pozwolić. Niby po ok 24 lipca mogę dopiero zacząć się opalać na twarzy, robić peeling itp. Trzeba poczekać.
A wieczorem ma przyjść Małża siostra z narzeczonym. W zasadzie to jej nie zapraszałam, powiedziała że przyjdą na kawę i lody. Może i dobrze, nie będę później marudzić że spędziłam ten dzień sama. 
Dobra... koniec marudzenia. Jest godzina 1:20 a ja jeszcze nie śpię. Jutro z łóżka nie wstanę.
Dobranoc

  • Bezradna1995

    Bezradna1995

    30 czerwca 2015, 17:55

    100 lat Kochana! Wszystkiego co najlepsze :)

  • eliXir

    eliXir

    30 czerwca 2015, 08:50

    wszystkiego dobrego trzymaj się :)

  • new_balance

    new_balance

    30 czerwca 2015, 07:31

    Wszystkiego najlepszego Kochana :) :) Abyś w kolejne urodziny założyła taką sukienkę jaką tylko będziesz chciała :)

    • karolaa1987

      karolaa1987

      30 czerwca 2015, 08:07

      dziękuję :) mam nadzieje, że tak właśnie będzie ;)