Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec z gonieniem paska. Ćwiczę, zdrowo jem i nie
mam ciśnienia na gubienie kilogramów, czyli trochę
o samoakceptacji :)


Paska nie dogoniłam. I pewnie nie dogonię w najbliższym czasie. Waga zatrzymała się na jakichś 71-72 kg i sobie stoi :D ale mnie przestało to przejmować. Nie ważę się sto razy dziennie. Ba, nawet nie każdego ranka. Co jeszcze z miesiąc temu wydawało się nie do pomyślenia.
Ale jest jeszcze jedna kwestia, która wydawała się nie do pomyślenia: polubiłam aktywność fizyczną. Codziennie 8 min abs, Mel B na pośladki, fitness min. 3 razy w tygodniu plus hula hop w miarę możliwości czasowych. Widzę zmiany, jakie zachodzą w moim ciele, już nie jest tak, że wszystko się trzęsie. Nie powiem, że jestem jakaś mega umięśniona, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej :) Wczoraj zadziwiłam samą siebie. Niby miałam mieć dzień przerwy od ćwiczeń, bo wiadomo, że mięśnie muszą się zregenerować itd. Ale wróciłam o 23.30 od znajomych i czułam taki niedosyt, że zrobiłam to moje abs i Mel B, a na dodatek jeszcze 40 min. pokręciłam hula hopem. Skończyłam o 1 i byłam taka dumna :D 
Co do diety: bywa różnie. Trzymam się moich reguł, ale nie jest tak, że nie pozwalam sobie na czekoladę albo lody z współlokatorkami. Czasem najem się jakichś bakalii, czasem 3 łyżeczki miodu, bo chce mi się słodkiego, a czasem chipsy na imprezie i nie robię z tego tragedii. 
Waga niby stoi, ale widzę, że to nie jest to samo 71 kg, które były w listopadzie. Przymierzyłam sukienkę z Andrzejek ostatnio. Ważyłam wtedy dokładnie tyle co teraz, a sukienka to parę dni temu dużo luźniejsza. Ale ile w cm straciłam nie wiem, bo się nie mierzę. Jednak w tej kwestii lenistwo zwycięża.
Podsumowując: czekam na wiosnę i cieszę się życiem. Patrzę na siebie w lustrze i widzę ile osiągnęłam. Nie mam żadnego ciśnienia na to, żeby nosić rozmiar 36. Dobrze jest, jak jest, a za 3 miesiące, jak moje ciało będzie jędrniejsze, będzie idealnie. Chcę być kobieca, a że figurę mam raczej klepsydry, to nie jest z tym ciężko :)
Także dziewczyny, polecam wrzucenie na luz. Nie ma co psuć sobie humoru brakiem spadków. Cieszcie się życiem, a dietę traktujcie jako jego część, a nie okropny ciężar, który trzeba jakoś znosić:)

P.S. Kupiłam ostatnio spodnie w rozmiarze 40 i spódnicę w rozmiarze M. Kocham życie <3

Myślę, że będę się częściej odzywać i pozdrawiam!
  • katinka75

    katinka75

    22 marca 2013, 11:18

    Samoakceptacja jest ważniejsza od zdobycia upragnionej wagi:) gratuluję Ci szczerez i życzę powodzenia :)