Trzeba wziąć się wreszcie w garść i dokończyć to co się zaczęło przed dwoma miesiącami. Odpuściłam sobie dietę na prawie miesiąc, o co nie podejrzewałabym się jeszcze 30 dni temu jak byłam w pełni sił i chęci, żeby ciągnąć to dalej. Trochę się namieszało przez ostatnie 3 tygodnie, a najgorsza była choroba i śmierć zwierzaka - domowego pupila :(. Ostatnie o czym wtedy myślałam to moje wizualne ambicje. Jednak życie toczy się dalej i nie wolno odpuszczać sobie marzeń - a piękna sylwetka to jedno z nich. Mam nadzieję na wielki come back :D. Przez ostatni tydzień próbowałam siebie na nowo zmotywować i czuję, że wróciły mi prawie wszystkie siły.
Staram się nie zaczynać nowych rzeczy od poniedziałku, ale tak jakoś wyszło, że padło na dzień dzisiejszy. Tak więc...mając już doświadczenie i pewien sukces w tej dziedzinie postanowiłam nie spocząć na laurach i nie poddać się w połowie drogi. Wciąż mam przed sobą minimum 15 kg do zrzucenie i wiem, że to niezbędny element życiowego planu o kryptonimie "Szczęśliwa JA" :).
Wiem doskonale, że za rok miałabym do siebie ogromne pretensje, że nie stanęłam powtórnie do walki. Najgorsze co można zrobić to oddać walk-over'em. Mam jeszcze tyle planów i marzeń, że potrzebuję pewności siebie, tego poczucia, że pokonałam własne słabości i wykazałam się samodyscypliną oraz determinacją, aby patrzeć codziennie rano w lustro i czuć głęboką dumę i zadowolenie, aby iść wojować świat. Jednym zdaniem - do roboty, bo samo się nie zrobi. :)
Halincia01
20 stycznia 2014, 13:26dokładnie, jednym zdaniem - samo się nie zrobi! Witam wśród znajomych :)