Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dawno dawno mnie mnie było


Aż musiałam sprawdzić kiedy był ostatni wpis... o masakra ponad pół roku minęło a pozmieniało się dużo... już nawet parę razy zaczęłam pisać i miałam tytuł i coś mi przerywało

Ale zacznijmy jakoś (choć pewnie nie po kolei)

Praca

Wróciłam do pracy i tak jak pisałam pracowałam do 13-14. Mimo, że zmęczona fizycznie na psychikę super mi to zadziałało. Brakowało mi tego bardzo. Ale w połowie wakacji już widziałam, że krucho się robi w firmie, coraz mniej robót, kolega wrócił z L4, drugi z urlopów i byliśmy w komplecie w trójkę a pod koniec wakacji mieliśmy raptem jedną budowę, którą spokojnie jeden człowiek może ogarnąć. I tak czułam, że będę niepotrzebna i tak jak myślałam wróciłam na ostatni moment. 7 września szef zadzwonił, że chce ze mną pogadać za tydzień o pracy i 13 września pojechałam i wysłał mnie na urlop. Jak wracałam to już było średnio i tak ustaliliśmy, że jak nie będzie roboty to wrócę na pozostałe 12 tygodni rodzicielskiego więc się nie dziwiłam. Popracowałam do 20 września tylko uzgodniłam, że najpierw wykorzystam zaległy wypoczynkowy, a dopiero później rodzicielski bo tego już nie można by było podzielić a różne plany miałam. A ostatnio się odezwali bo zaczęli coś wygrywać, żebym organizacje ruchu na czas budowy im trzasnęła więc jakieś 2-3 małe robótki mam żeby całkiem nie zapomnieć o drogach a i przy okazji mężowi (a w zasadzie nam) projekt na zrobienie zjazdu do domu trzasnęłam :)

Antoś

Antoś w żłobku super się odnalazł i nadal odnajduje. Chodzi nadal bo z nim w domu nie byłabym w stanie nic zrobić. Żywe srebro jak to się mówi. W tygodniu wstaje o 6 w dni wolne zwykle o 5 :D, jedna jedyna drzemka już od lata 1-2 godzinki (akurat w żłobku) i koło 20 udaje się go uśpić. Energetyczny bardzo. Ostatnio trochę się złośnik zrobił i wymuszacz ale tylko przy mnie (nie wiem czym sobie na to wyróżnienie zasłużyłam i na wyrywanie włosów i gryzienie). Ale śmieszek cieszek nadal i ogólnie wesoły, pogodny i cudeńko moje. Od 2-3 miesięcy już nie zasypia niestety u siebie a u nas, potem go przenosimy i w nocy się budzi i trzeba go przenieść do nas to zasypia od razu i już tak śpi do rana bo ma jakąś czujkę i już później nie daje się przenieść. Trochę mnie stresował bo długo nie chciał chodzić, mimo że przy meblach już sobie chodził ale puścił się dopiero po wszystkich świętych i teraz już nie ma oporów i śmiga. Trochę nadal ma przeprosty w plecach i stópki nie do końca tak i kilka innych i wymaga pracy ale jest w takim wieku, że fizjo nie wchodzi w grę i wrzeszczy i kilku mi doradziło, żeby dać mu czas i wrócić jak skończy 2 latka bo teraz jest w tym wieku, że dzieci nie chcą współpracować a jego wady nie są na tyle duże że trzeba na siłę np. Vojtą. Ze skórą jedynie nadal mamy problemy ale przejściowe, wysypuje go i się drapie (nie mam pojęcia po czym) a potem jest trochę spokoju więc to chyba AZS. W rzutach pomaga nam maść ze sterydem (już przestałam się bać, daję tak mało i tak krótko jak trzeba) a potem jest kilka tygodni spokoju. Jak będzie starszy to dopiero będzie można szukać u alergologa jakiś przyczyn. Teraz już bym chciała żeby tylko coś więcej zaczął mówić bo zaczynam się stresować. Mówi sporo ale po swojemu (tinta, gaga i różne dziwne głoski) i tata bezbłędnie mu wychodzi, nawet ja jestem tata jak go odbieram :D. Ogólnie jest moje cudeńko kochane :)

Mąż

Z mężem było różnie. Ciężko mi się z nim dogadać czasami. On nie czuje potrzeby okazywania uczuć, zainteresowania i innych takich, często mnie nie zauważa i zupełnie nie docenia tego co robię bo najzwyczajniej nie zauważa ogromu pracy w domu którą robią krasnoludki. Mieliśmy w lecie niezły kryzys. Już nawet szukałam mieszkania na wynajem po jednych cichych dniach. Potem trochę porozmawialiśmy, choć ostatnio mam wrażenie, że znowu zaczyna się to samo. Zaczęłam też w lecie chodzić do psychologa (w zasadzie zaczęło się od psychodietetyka ale już na pierwszej sesji stało się jasne, że psycholog na razie jest mi potrzebny) i to trochę pomogło w rozmowach z mężem, z poprawieniem naszej relacji i z samą sobą. Ogólnie już trochę straciłam złudzenia że on kiedyś się zmieni i jakoś to zaakceptowałam. Już nie walczę na siłę, jest lepiej jest ok, będzie gorzej trudno najwyżej się kiedyś rozstaniemy ale nie upieram się już że decyzja musi zapaść teraz albo że teraz musi się wszystko zmienić. 

Ja

Po wadze widać, że w sumie nic się nie zmieniło. Przynajmniej do jesieni, nie wzięłam się ani za dietę ani za gotowanie. Na szczęście do października regularnie ćwiczyłam i to mi trochę pomagało w byciu w formie. Wiedziałam co się szykuje w pracy i rozmawialiśmy z mężem (jak już kryzys największy minął) i mu powiedziałam, że jeśli chcemy drugie dziecko to teraz albo nigdy i akurat 13 września miałam owulację (dopiero 3 okres miałam więc sprawdzałam domowym testem i aplikacja też mi tak pokazała po ostatnim okresie) i 13 września rozmawiałam z szefem i 13 to moja szczęśliwa liczba i pierwsza próba okazała się skuteczna :D mąż był trochę w szoku (ja zresztą też) że jak to po jednym razie ale widać tak miało być :D Termin porodu mam na 30 maja/6 czerwca (OM/USG) i 23 grudnia potwierdziło się, że będzie dziewczynka :) więc temat pracy się wyjaśnił, jestem na L4 (z szefem wprost rozmawiałam, że jeśli to mu to nie robi różnicy to niech mnie jeszcze nie zwalnia bo będziemy się o drugie starać i tak nie zdążyłam wykorzystać reszty rodzicielskiego zostanie na po drugim). Ale drugą ciążę znoszę dużo gorzej. Nie mam siły (stąd rzuciłam ćwiczenia bo ciągle zmęczona a powinnam bo jak tylko przestaję to boli mnie kręgosłup). I miałam spore problemy z układem pokarmowym, atak pęcherzyka żółciowego i SOR i nie widać przyczyn bo ani kamieni ani nic, plus zrosty w jelitach i jak nie zaparcie to w drugą stronę i ciągle brzuch mnie boli ale nie dół ciążowo tylko właśnie pod paskiem od biustonosza albo jelita tam gdzie aktualnie przytkane. Stąd zjechałam przez tydzień na wadze ze 3 kilo i tak się trzyma. Zaczynałam z wagą 86 kg, obecnie bujam się koło 83 kg (w zależności od jelit) i zobaczymy co dalej. Z jednej strony cieszę się, że tak dużo nie tyję bo wiem że te 21 kg z Antkiem nie było zdrowie ani dla mnie ani dla niego a z drugiej zaczynam się trochę niepokoić bo właśnie 19 tydzień się zaczyna już ale na wizytach na szczęście wszystko ok. Apetyt mam tylko jakby mniejszy stąd może nie tyję tak szybko jak z Antkiem ale po prostu mam momenty, że nie wchodzi a już na pewno nie wchodzi tyle co kiedyś.

Zmiany = dom

Zaczęliśmy z budową, myśleliśmy o tym już wcześniej i pozwolenie czekało od lutego ale we wrześniu coś zaczęło się dziać, właśnie podsypywali naszą działkę jak przyjechałam z rozmowy z szefem i zaczęliśmy starania i potem ogrodzenie, fundamenty, teraz murują ściany. Mąż ma firmę budowlaną więc trochę swoimi ludźmi, trochę podwykonawcami ale sam dogląda w godzinach pracy, zresztą bazę firmy ma naprzeciwko. Teraz nabraliśmy przyspieszenia. Tylko ceny wszystkiego tak szybko rosną, że człowiek nie nadąża za tym. I nie ma materiałów, materiał na ściany i dachówkę musieliśmy zmienić producenta i z połysku na mat bo inaczej czekalibyśmy kolejne kilka miesięcy i nie byłoby pewne czy dojedzie. Może na koniec roku uda się wprowadzić. A póki co mąż postanowił sprzedać mieszkanie (jeszcze kawalerskie) żeby finansować budowę i wszystko wskazuje na to, że chętni (już po umowie przedwstępnej) dostaną kredyt i prawdopodobnie pod koniec stycznia albo w połowie lutego sprzedamy i będziemy musieli się przeprowadzić. Póki co do domu teściów (duży stał pusty bo oni ośrodka pilnują i w zasadzie przez 90% czasu tam mieszkają). Tylko będzie wesoło bo pod koniec sierpnia brat męża z żoną i synem (w międzyczasie jeszcze córeczka się urodziła) też tam zamieszkali (oni na 2 piętrze my będziemy z teściami na pierwszym a na dole kuchnia i salon). I też na czas wykończenia domu bo też tuż obok. Mąż razem z bratem pracują. Szwagrowie prawdopodobnie do połowy roku może wykończą swój dom i się przeprowadzą ale na razie będzie się działo. Aż się boję. Bo chłopaków razem (ich 4 latek i nasz 16 miesięczny) zaczynają się bawić razem ale oka nie można spuścić bo Julek szarpie Antka i nie ma wyczucia jeszcze, Antek z kolei wszystko je a Julek ma część zabawek już mniejszych i tego typu. Do tego schody i inne i bajzel totalny więc adaptacja żeby trochę "zabezpieczyć" teren będzie ciężka a u mnie z siłami słabo. Pocieszam się jedynie że mąż (choć tylko w ziemie bo w lecie wyjazdowo i tak go nie ma a jeszcze jak żniwa się zaczną to masakra) będzie bliżej i choć po pracy odpadnie czas na dojazd czy czasem w ciągu dnia coś się uda załatwić.

Wpis bez ładu i składu ale muszę tu wrócić, żeby nie zaprzepaścić wszystkiego. I chciałam dać znać, że żyję ale nie panuję trochę nad tym co się dzieje wokół. Ale codziennie Was czytam (choć już czasem głupio mi nawet zostawić po sobie ślad). I trzymam kciuki żeby wszystkim nam się jakoś udało w tym roku ogarnąć bo z tego co czytam to u większości z nas jakieś większe zmiany są albo się szykują :)

  • Wracam_Do_Siebie

    Wracam_Do_Siebie

    4 stycznia 2022, 20:07

    Ja też wracam na Vitalię po przerwie :D dobrze, że wróciłaś, to na pewno da Ci kopa do działania ;)

  • ognik1958

    ognik1958

    3 stycznia 2022, 19:59

    kacha trzymaj sie pamietam jak dzielnie walczyłas a teraz cóz mammy podobną wagę i cóz ciagniemy!!! i to w dół do dna jak...ruska flota ups...ps wpadnij na stronke za mnie excelek liczy i zwala kg powodzenia tomek

  • Janzja

    Janzja

    3 stycznia 2022, 18:37

    Fajnie czytać co u Ciebie. Mały się chowa, z pracą chaos, a i z mężem jakoś sobie radzisz - podoba mi się to podejście, że z żadną decyzją nie trzeba się spieszyć. Pozdrowienia i zdrowia i spokojności na te miesiące drugiej ciąży :)

  • marylisa

    marylisa

    3 stycznia 2022, 17:36

    gratuluję, spokojnej reszty ciąży :)

  • Agnusia93

    Agnusia93

    3 stycznia 2022, 16:41

    Dobrze ze się odezwałaś. Trzymam kciuki za wszystko. Mam nadzieję że problemy w małżeństwie się uspokoją.

  • bali12

    bali12

    3 stycznia 2022, 14:33

    Fajnie, że wróciłas i że się kręci. Gratuluję kolejnej ciąży!!!

  • KatarzynaXXL

    KatarzynaXXL

    3 stycznia 2022, 13:58

    O wooooowww ale się u Ciebie działo! Ogromne gratulacje kochana ❤️ Super🥰Leci ten czas jak szalony a po dzieciaczkach najbardziej to widać. Materiały budowlane strasznie poszły w górę,my robimy ogrodzenie i kupiliśmy wszystko szybko w grudniu bo w styczniu jeszcze bardziej zdrożeje. W sumie co dziś nie drożeje?🤷 Wracaj ,pisz tutaj, tęskniłam 🥰🥰🥰 całusy ❤️