Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jesienne chorowanie, osiemnastka brata,wielkie
pieczenie i wiele innych spraw


Cześć wszystkim!

Nie pisałam w zeszły piątek, bo kompletnie wyleciało mi z głowy. Zresztą w sumie miałam napisać wczoraj, ale tak odkładałam i odkładałam,no i zdecydowałam, że w sobotę tzn. dziś coś napiszę. 

Po pierwsze jestem potwornie zła i to strasznie. Myślałam, że w końcu kilogramy zaczną spadać,ale gdzie tam. Tydzień temu w sobotę wchodzę na wagę, a ta uparta stoi w tym samym miejscu i ani myśli drgnąć. A przecież i pilnowałam diety i ćwiczyłam,a tu takie nic. No, wściec się można.Dziś się nie ważyłam,dostałam @ i ważenie mijało się z sensem. W dodatku w ostatni tydzień przyznaję się uczciwie, że kompletnie zaniedbałam wszelkie ćwiczenia. Tak się skończyło moje popijanie zimnej wody podczas jazd na rowerze. Takie postępowanie plus ostatnio nie najlepsza pogoda (ach! ta jesień) spowodowało, że nabawiłam się jakiejś infekcji gardła plus objawy znane z przeziębienia - kaszel, katar, na szczęście bez gorączki. Na ćwiczenia nie miałam nawet sił. To, że było mi zimno - to nie nowość. Jestem typowym zmarzluchem. Nie wiem jak przetrwam tę jesień, a co dopiero zimę. Zaraz łapię jakieś przeziębienia, grypy i inne.Muszę wzmocnić jakoś moją odporność bo inaczej nie będzie wesoło. Jeden plus tego mojego bólu gardła jest to,że nie chciało mi się w ogóle jeść, no i zresztą ciężko cokolwiek mi przechodziło przez gardło. Jadłam praktycznie to co nie drażniło zbytnio mojego gardła - a to owsianka, jakaś zupa, jogurty, jajka na miękko.

Po drugie nie za bardzo miałam czas na ćwiczenia, bo w domu wielkie porządki. Jutro imprezka w domu z okazji osiemnastki brata. Kurczę, nie wierzę, jeszcze ja niedawno przecież kończyłam 18 lat. Ten czas zdecydowanie za szybko leci. Ale do rzeczy. Poza porządkami spadło na mnie ważne zadanie - upiec 2 placki dla ukochanego brata.. Jeden z nich to Fale Dunaju- przepyszny wprost placek z wiśniami i kremem budyniowym, a drugi to przekładaniec - taki z biszkoptem, ciastem kokosowo - makowym,kremem i polewą. Wypieki wyszły chyba pierwszorzędnie, jak będą smakowały, to przekonam się jutro. Poza tym będą jeszcze sernik i małpi placek (z bananami). Ten ostatni chyba szczególnie zasmakuje bratu - on tak uwielbia banany. A w roli głównej tort czekoladowy upieczony przez jakąś znajomą mojej mamy. I jak tu człowiek ma być na diecie, się pytam. A tu jeszcze będzie odpowiednia kolacja. Głupio być tak na diecie, gdy taka imprezka. Zjem więcej - niedobrze, bo wyrzuty sumienia,że przytyję. Mało zjem - pytania: co ty tak mało jesz, wyjdzie,że się odchudzam, że nie mam już z czego. Miłe, nawet bardzo, ale do licha to ja później, a nie reszta będę musiała pozbywać się ewentualnych zbędnych kilogramów. Jakoś muszę przeżyć ten jutrzejszy dzień.

Po trzecie nadal próbuję zdać ten egzamin na prawko. Ja już nie mam na to sił. No i wstyd mi, że tak wiele razy już próbowałam, że się może nie nadaję na kierowcę. A ostatnio takiego fajnego egzaminatora miałam. Ogólnie trochę na początku byłam chyba rozkojarzona - kazał mi zawrócić z prawej strony, ja chciałam to  zadanie wykonać z lewej strony.:-) Koniec, końców dobrze wykonałam to zadanie. Później a to w prawo, w lewo, zaliczenie dwóch rond, a na kolejnym wymusiłam pierwszeństwo Jak ja mogłam to zrobić. Kurczę, a tak ładnie mi szło. Brakowało mi tylko parkowania. Miałam wrażenie,że ten egzaminator naprawdę chciał, żeby szybko skończył się ten egzamin, już na placu - sprawdzam płyn hamulcowy, już miałam powiedzieć jak się mierzy jego poziom, przerwał mi i kazał sprawdzić światła mijania i tylko się zapytał: i co? działają? Na jednym rondzie wręcz mnie popędzał: no czemu pani nie jedzie, mogła już pani dawno ruszyć. Może za bardzo później myślałam o tym i na kolejnym rondzie taki błąd. W drodze powrotnej stale się o coś mnie pytał, czemu jestem byłam taka zestresowana, czy w szkole też się tak stresuję. Po moim wyjaśnieniu,że ukończyłam studia, zaraz pytanie, a jaki kierunek, o czym pisałam pracę magisterską. Był kolejną osobą,która stwierdziła,że wyglądam na młodszą niż jestem (pani tak młodo wygląda). Generalnie w porządku gość, a ja to wszystko zepsułam. Obym na podobnego trafiła następnym razem (nie liczę, że dostanę tego samego).Jak myślicie zdawać do skutku to prawko, czy dać sobie z tym spokój? Bo ja już sama nie wiem.
  • Julia551

    Julia551

    21 września 2013, 19:20

    Daj sobie czasu a waga ruszy:)

  • grey_cashmere

    grey_cashmere

    20 września 2013, 23:39

    nie przejmuj się tym przestojem - w końcu waga ruszy w dół :) mmmm... fale dunaju - ciasto popisowe mojej babci :) co do prawka - zdanie egzaminu w tym kraju to nie lada wyczyn + kupa szczęścia, nawet nie wiem ile razy ja podchodziłam do egzaminu, ale - w końcu się udało ^^

  • kasia8921

    kasia8921

    20 września 2013, 23:27

    Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć.:-) No, miałam o wiele więcej tych podejść od Ciebie. Ech! Jak zazdroszczę innym posiadania prawka. Mam nadzieję,że niedługo też je zdobędę i będę mogła się cieszyć jazdą (ale nie egzaminacyjną:-)