Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
tęsknota za wiosną, wizyta u psychologa oraz
dywagacje na temat zumby


Cześć wszystkim!

Chyba to taka moja tradycja, że piszę z takim opóźnieniem. Oczywiście podczytywałam Wasze wpisy na stronie vitalii, czy też różne artykuły ale jakoś tak wyszło, że nie napisałam. Nie będę się tłumaczyć dlaczego, bo jakiekolwiek tłumaczenie nic by nie dało. Po prostu tak wyszło i już.

Czas jak zwykle za szybko ucieka. Przecież nie tak dawno mieliśmy święta Bożego Narodzenia, a już niedługo będzie Wielkanoc. Ja mam nadzieję, że jak najszybciej przyjdzie wiosna, bo mam dosyć tej zimy. Wiem, co piszę. Jestem z natury zmarzluchem, a z drugiej strony nienawidzę tych wszystkich grubych ubrań, swetrów. Brrr….okropność. Chciałabym już nosić lżejsze ubrania. Ostatnio kupiłam sobie świetną sukienkę z motywem kwiatowym na urodziny (jak innym daję prezenty, to sobie też mogę, a co J ). Z rozpędu najpierw wzięłam rozmiar 38, gdyż taki zwykle miałam. Jak ją przymierzałam, to wydawało mi się, że idealnie na mnie leży. No, ale jak w domu jeszcze raz ją przymierzyłam, to tak jakoś dziwnie w talii mi odstawała. Wiem, wiem, moja wina, że tak na szybko zrobiłam ten zakup. No ale sukienka bardzo mi się podobała, więc stwierdziłam, że może po prostu wymienię ją na mniejszy rozmiar. W ten piątek na spokojnie poszłam do sklepu. Najpierw przymierzyłam sukienkę o ten rozmiar mniejszy (36) i ta leżała wręcz idealnie. Na szczęście miałam paragon, więc obyło się to bez żadnych przeszkód. Nie mogę się już doczekać, aż założę tę sukienkę. Planuję to zrobić na Wielkanoc, sukienka nie jest zbyt ciepła, by ją teraz nosić.

Dziś byłam znów u pani psycholog. Coraz bardziej przekonuje się do tych wizyt. Zauważyłam, że się bardziej otwieram, choć nadal jest jeszcze wiele spraw do omówienia, niektóre z nich są dość skomplikowane. Ale już widzę, że sporo mi te wizyty dają. Dziś z racji tego, że opowiedziałam jej o pewnej sytuacji, w której pokłóciłam się dość ostro z siostrą, rozmawiałyśmy głównie o uczuciu, jakim jest złość. I dopiero dziś zdałam sobie sprawę, że to nie jest złe uczucie, ale coś co pomaga nam często bronić swoich spraw. I że blokowanie/tłumienie złości (jak i innych uczuć) nie jest wcale dobre.  Z reguły zawsze odpuszczałam dla świętego spokoju, aż do tej sytuacji, gdy stwierdziłam, że mam już tego po prostu dość. Nigdy bym nie pomyślała, że tłumienie złości może być tak szkodliwe – zarówno dla mnie, jak i dla drugiej osoby. Bo niestety za bardzo zareagowałam i wywiązała się z tego totalna burza z piorunami. Dowiedziałam się też, jak w konstruktywny sposób można wyrażać złość. Bardzo jestem zadowolona z tej dzisiejszej wizyty i już się nie mogę doczekać następnej.

Dietetycznie trzymam się dość dobrze. Do tej pory z powodzeniem utrzymuję zasadę jedzenia słodkiego tylko w weekendy.  No dobra, ostatnio się tego nie trzymałam, ale mam na to małe wytłumaczenie. Otóż niedawno znowu oddałam krew i jak wiadomo otrzymałam odpowiedni ekwiwalent kaloryczny, jak to się pięknie nazywa (8 czekolad, wafelka i soczek). 2 czekolady oddałam bratu – to były białe czekolady, a ja ich nie lubię (dla mnie to w sumie nie powinno się nazywać czekoladą), część udało mi się sprytnie trochę pozbyć. Po prostu brałam je do pracy i naturalną siłą rzeczy znalazły się osoby, które skusiły się na tą pyszną słodkość. No ale ja tez sobie trochę pojadłam. Obecnie zostało mi 7 kostek gorzkiej czekolady (mojej ulubionej), które zamierzam zjeść jutro. A od poniedziałku znów wracam do mojej zasady. W ostatni weekend (dokładniej w niedzielę) skusiłam się na 2 kawałki placka. Jeden z nich to snickers wymięka, a drugi – sernik na zimno z galaretką. Były moje urodziny, jak mogłam odmówić, zwłaszcza, że sama je upiekłam. :)

Ćwiczeniowo radzę sobie o wiele lepiej. Chodzę nadal na fitness 2/3 razy w tygodniu, dodatkowo też czasem w weekendy ćwiczę we własnym zakresie. Muszę się pochwalić, że 2 razy  byłam na totalnych "maratonach" ćwiczeniowych i dałam radę kondycyjnie. Raz były to 1,5 godzinne ćwiczenia, coś w stylu tabaty połączonej z body shape i strechingiem. 7 serii "morderczych ćwiczeń". Całkiem nieźle mi poszło. A drugi raz byłam na dwóch zajęciach w jednym dniu, pod rząd (wczoraj). Z racji tego, że było mało osób na zumbę, instruktorka zaproponowała nam w zamian małą promocję  że możemy wejść na 2 następne zajęcia (tabatę i dance) na jedno wejście. No jak nie mogłam skorzystać z takiej okazji. :D Z tabatą dość dobrze sobie poradziłam, nawet dostałam pochwałę od instruktorki. Troszkę obawiałam się dance, gdyż dawno na tym nie byłam (trochę podobne do zumby, z tą różnicą, że przez całe zajęcia ćwiczy się jeden układ taneczny). No i muszę stwierdzić, że całkiem nieźle mi poszło. Poradziłam sobie z układem, składającym się z 4 czterech różnych części. To całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę to, że dawno nie byłam na tych zajęciach. Wróciłam do domu dość późno. Byłam totalnie zmęczona, miałam trochę zakwasy, ale warto było. :)

W kwestii ćwiczeń miałam małe spięcie z siostrą. Mianowicie poróżniłyśmy się poglądami dotyczącymi zumby. Konkretnie chodzi o to, że po południu postanowiłam poćwiczyć sobie zumbę. Siostra stwierdziła, że też chętnie pozumbuje ze mną. Ok, zgodziłam się, zawsze z kimś lepiej się szaleje. J Niestety po pierwsze siostrze nie spodobały się układy, które wybrałam z Internetu (ok, to jeszcze rozumiem, nie każdy musi lubić ten sam styl), ale później trochę przegięła i zaczęła mnie krytykować. Stwierdziła, że niedokładnie wykonuje niektóre ruchy, że większość kroków robię niepoprawnie. Dodatkowo powiedziała, że bez sensu jest to, że chodzę na tę zumbę w ramach karnetu, bo to strata pieniędzy, skoro nie potrafię imitować ruchów instruktorki, a przez to tak naprawdę to nie są ćwiczenia (bo nie ćwiczę dokładnie tych samych mięśni, co instruktorka) i to samo mogę wykonywać sobie w domu. Ja się z nią całkowicie nie zgadzam, powiedziałam co myślę, w miarę spokojnie, bez podnoszenia głosu. Trochę nawet chciało mi się śmiać z jej opinii. Jak dla mnie zumba ma być zabawą – po to by się wyszaleć. A to, czy wykonuję kroki dokładnie, czy nie, chyba nie ma wielkiego znaczenia i nadal są to ćwiczenia. Uważam, że każdy typ zajęć służy innym celom – na czym innym skupia się np. tabata, body shape, a czymś innym jest zumba. W zumbie jak dla mnie liczy się radość, tzw. fun. Pewnie są tu jakieś zumbiary, dlatego chętnie dowiedziałabym się co o tym sądzicie.

Tą informacją kończę ten wpis i życzę Wam miłej niedzieli oraz najbliższego tygodnia. :)   

  • kasia8921

    kasia8921

    20 lutego 2016, 22:39

    Co racja, to racja. Zważywszy na to, że z natury jestem dość nieśmiałą i spokojną osobą, to sporo złości musiało we mnie być, skoro tak gwałtownie zareagowałam podczas tej kłótni.

  • roogirl

    roogirl

    20 lutego 2016, 22:18

    No niestety tłumienie złości jest bardzo złe. Jak potem człowiek po czymś takim wybuchnie to szkoda gadać :/