Cześć Wszystkim!
I znowu przesadziłam z tym niepisaniem. No trudno, co zrobić, taki ze mnie dziwny typ. . 2 miesiące przerwy to jednak spory kawał czasu. Cóż, najlepiej nic nie będę już obiecywać, tylko od razu zacznę od od tego cco się u mnie dzieje.
Mamy koniec kwietnia, a tu wiosny za oknem nie widać. Ja się wręcz pytam, co się dzieje z tą pogodą. Męczy już trochę mnie to paskudne zimno. I wcale nie przesadzam. W dodatku jestem strasznym zmarzluchem (pewnie nieraz już o tym wspominałam). Mam dość tych ciepłych ubrań. Ja już chcę, żeby było ciepło i już.
Ciągle chodzę na terapię i coraz bardziej widzę pewne jej pozytywne skutki i że wykonowałam spory kawał pracy. Powolutko zaczynam inaczej patrzeć, reagować na pewne sytuacje. No i nie bez znaczenia jest fakt, że zaczynam wreszcie mówić o pewnych bardzo trudnych, sprawach, przeżyciach, o których wcześniej nie byłam w stanie powiedzieć na początku, gdy byłam całkowicie zblokowana. Nie jest to wcale takie łatwe, wciąż reaguję trochę stresem jak chcę powiedzieć pani psycholog, co mnie najbardziej ostatnio martwi, lub jak odbieram niektóre wydarzenia z mojego życie. Ale coraz bardziej przekonuję się do tego, że nie ma się czego wstydzić, że to mi pomoże. Ostatnio częściej podejmuję tematy związane z moim życiem zawodowym, bo co jak co, to ostatnio praca bardzo mnie stresuje. Tym bardziej, że niedługo (pod koniec czerwca) kończy mi się umowa i następną muszę mieć już na czas nieokreślony. Bardzo się staram, ale ciągle się tym denerwuję, czy szef przedłuży mi umowę. No, no zobaczymy, co to będzie.
W kwestii ćwiczeń to jest super. Pochwalę się wam tym, że zapisałam się na 14 maja warsztaty taneczne. 3 godziny totalnego szaleństwa. Najpierw 1,5 godziny african dancehall z instruktorem, którego do współpracy zaprosiła nasza instruktorka. Później 30 minut przerwy, a następnie 1,5 godziny zumby masterclass, zarówno z naszą instruktorką, jak i też innymi zaproszonymi. Już się nie mogę doczekać. Troszkę się obawiam tego dancehallu, nieco sobie na youtubie zerknęłam, co to w ogóle jest. Całkiem fajnie to wygląda, ale nie wiem, czy dam sobie rady. Dobra nie będę marudzić, jak nie spróbuję, to się nie przekonam. Jak szaleć, to szaleć. Kupiłam sobie nawet na te zajęcia legginsy, tym razem nie całkowicie czarne, ale czarne w białe groszki, jak również czerwony dłuższy t-shirt (bardziej to tunika). Trzeba przyznać naszej instruktorce, że pomysłowa z niej dziewczyna. Do wypróbowania z jej zajęć zostało mi chyba tylko nauka tańca na szpilkach. Na razie mogę o tym zapomnieć. Wstyd się przyznać, ale nie umiem chodzić na szpilkach, a co dopiero tańczyć. Ostatnio w piątek nasza główna księgowa z pracy była aż zaskoczona, jak jej się przyznałam, że w życiu nie miałam na nogach szpilek. No i się kobieta uparła, że da mi pierwszą lekcję chodzenia na szpilkach. Ona samo w pracy chodzi stale w takich butach, często przynosi 2 pary na zmianę. J A że mamy ten sam rozmiar buta, to odbyłam pod jej okiem pierwszą naukę chodzenia na szpilkach. Jak na początek chyba nie poszło mi tak źle, trochę chwiałam się i długo nie mogłam utrzymać równowagi. Ale w końcu jakoś mi się udało to opanować. Nasza księgowa stwierdziła, że nie mogę być taką szarą myszką, że jestem ładną dziewczyną , a ja skutecznie ukrywam swoje atuty. Coś chyba w tym jest, bo nieraz tak skupiam się na swoich kompleksach, że nie zauważam, co jest we mnie fajnego. Cóż, może warto, bym popracowała nad swoją samooceną.
Co do odżywiania, to mam się dość dobrze. Ostatnio włączyłam więcej owoców i warzyw (zwłaszcza warzyw) do diety, w zimie tak bardzo mi ich brakowało. Chcę też trochę poprawić stan swojej cery, a zwłaszcza włosów. Jak zwykle po zimie trochę mi ich wypada, więc pora coś z tym zrobić. Myślę też o jakimś suplemencie diety, by trochę wspomóc moje starania o mocniejsze włosy. Muszę się jeszcze zastanowić, co by jeszcze w tej kwestii zrobić.
Dobra, nie będę już przesadzać z tym wpisem. Życzę wam miłej niedzieli, najbliższego tygodnia. No i przede wszystkim, by było cieplej.