Ostatnio jestem taka zabiegana, że nawet nie miałam kiedy Wam napisać jak było u pani dietetyk.
Otóż byłam u niej w tydzień temu w środę. Ogólnie odebrałam ją bardzo pozytywnie. Na początek luźna rozmowa co lubię, czego nie lubię jeść. Później ważenie i wszystkie inne skomplikowane pomiary, które wyliczają między innymi jaki jest mój wiek metaboliczny i ile kg tłuszczu noszę na sobie...masakra hehe, ale spodziewałam się tego. Później układanie diety na dwa tygodnie.
Ogólnie ma 5 posiłków dziennie, czuję się najedzona i przede wszystkim czuję, że spodnie robią się luźne hehe. Minął już wczoraj tydzień na tej diecie i ani razu się nie zważyłam, czekam do środy 9 grudnia na kolejną wizytę i dopiero zobaczę jak mi poszło, szczególnie, że w ciągu tego pierwszego tygodnia nie popełniłam ani jednego grzeszku.
Chyba tego mi było trzeba, żeby ktoś mi powiedział jakie błędy do tej pory popełniłam. No i ta myśl o kontroli co dwa tygodnie powoduje, że nawet nie mam ochoty na jakiekolwiek słodycze.
Tak więc czekam do środy na ważenie. Trzymajcie kciuki.
Pozdrawiam
klaudiaankakk
3 grudnia 2015, 15:36No i o to chodzi :)
Katarzyna387
3 grudnia 2015, 11:27to super! zdaj później relacje co i jak ;) ja kiedyś też byłam na diecie od dietetyka, ale nie dałam rady, najgorsze było dla mnie to że musiałam sama sobie gotować, a rodzina jadła co innego ;//