Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jeden z gorszych dni


Zbliża się termin egzaminu licencjackiego, ja mam wrażenie, że jestem zupełnie nieprzygotowana i najzwyczajniej głupia. Jak pies zjadłam bez zahamowiań wiele ciastek i wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia. Czuje bezsens życia. Takiego życia. Skończę studia. Pójdę do jakiejś pracy za 1200 zł. Nigdy się nie dorobię a w oczach rodziców będę zawsze tą gorszą córką. Mój chłopak dostał pracę w innym mieście oczekuje tego, że będę z nim tam mieszkać. A ja nie wiem co zrobić. Z chęcią wyprowadziłabym się z tego toksycznego domu, w którym jestem zbędną osobą. Nie wiem co zrobić ze studiami. Z dziennych muszę zrezygnować. Nie wiem czy będzie mnie stać na zaoczne, bo nie wiem czy w ogóle dostanę pracę. Mieszkanie kosztuje, utrzymanie też, studia również. Rozmyślam nad jakimś studium policealnym, albo technikum 2letnim bezpłatnym. Wiem, że to nie to samo co mgr przed nazwiskiem, ale w Polsce czy za granicą nikt nie patrzy na to czy masz zawkę czy mgr. Ba! Murarz prędzej znajdzie pracę niż ktoś z wyższym wykształceniem. To jest dopiero przykre... ale fakt wiążę przyszłość z zagranicą. Jak myślicie? Lepiej zrobić jakiegoś technika? czy iść na studia nie wiedząc czy będzie mnie na nie stać. Chłopak podpowiada mi, żebym jednak skończyła studia a nie robiła technika skoro i tak podchodzę w tym roku do licencjatu....