Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pułapki, zasieki, wilcze doły


Los zastawia na nas podstępne pułapki wystawiające na próbę naszą dietę i chudnięcie.

Wczoraj byliśmy na obiedzie u p.o.Teściów. Babcia (zwana też p.o. Teściową lub mamą Dużego), uprzedzona o naszych zmaganiach, obiecała, że ugotuje coś dietetycznego. W cichości ducha wiedziałam, że coś będzie nie tak... Ale cóż, służba nie drużba, swoje trzeba odsiedzieć i zjeść, bo wysłuchiwanie namawiania i rozpaczy, że nie jemy, jest gorsze niż parę deko własnego ciała.
Na początek na stół wjechał rosół - dietetyczny bo tylko na kurczaku (rzekła Babcia).
Na drugie danie dostaliśmy: brokułki (uff), kurczaka z pieczarkami [(oczywiście że dietetyczny, przecież to kurczak, i to duszony a nie pieczony - powiedziała Babcia) o matko!!! powiedziałam ja gdy zobaczyłam że "dusiła" go w połowie patelni tłuszczu ], oraz paprykarz z cielęciną.
Ponieważ ostatnie danie wyglądało najbardziej przyjaźnie, zrezygnowałam z kurczaka i spróbowałam paprykarza. Cóż, chude  mięsko, papryka, ziemniaczki, lekki niezawiesisty sos - co tu dużo mówić, uśpiły moją czujność. Pochwaliłam Babcię że danie lekkie i smaczne. Pokraśniała z zadowolenia i rzekła: "A wiecie dlaczego te dania robione na węgierską modłę są takie ciężkie i niestrawne?" w milczeniu pokręciliśmy przecząco głową. "Bo oni podsmażają to wszystko na smalcu, a ja dałam tyko chudy boczek i wystarczyło do smażenia, bo tej oliwy w której to wszystko macerowałam było dość dużo".
Tia... popatrzyliśmy z Dużym na siebie i ryknęliśmy śmiechem. To by było na tyle o wczorajszej diecie.

Ciągnąc te opowieści spod zasieków, donoszę jeszcze że z kolei dziś, Duży jest z Młodym (syn jego) na feryjnym kolegowaniu się u przyjaciół Dużego. Gospodarze są jeszcze wiekszymi smakoszami niż my, więc jestem pewna że poległ... (cholibka, nawet dał znać że przywiezie coś dla mnie!).

A za dwa tygodnie przyjeżdża do nas mój ukochany Brat (gruby, a jakże, jak i ja) ze swoją cudną familią. Będą u nas tydzień i już tworzą plan, gdzie pójdziemy coś zjeść.

I co wy na to???