Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
upadek pierwszy


Rzeczywiście przywlókł Duży do domu przecudne danie od swoich przyjaciół, równie dietetyczne niestety jak niedzielne dania p.o. Teściowej.
No i poległam...
Wczoraj tylko troszkę spróbowałam, ale za to dziś pożarłam pudełko tego eintopfa. Oczywiście zażeram pracowe napiecia, ot, durna baba.

Dziś spiskowiec Duży wrócił z racuchami jabłkowymi! Od zabicia go lub od zjedzenia racucha ocaliło mnie tylko to ze nawet płyny nie mieszczą mi się już w żołądku.

Koniec, jutro znów detoks. A Dużego przechrzczę za chwilę na Demotywatora lub Demoralizatora. O!
  • adem

    adem

    24 stycznia 2012, 21:33

    jak to mówia... "życie" :D ale będzie dobrze! Kiedyś muszą się skończyć te racuchy i inne dobrodziejstwa bioderek...