Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
71,1


Tyle było rano: 71,1 Okres się kończy, więc i waga spada:)
Po prawie dwóch tygodniach w rozjazdach wróciłam do domu i nie wiem za bardzo w co ręce włożyć, w pracy dużo pracy, eszzzz nie samą pracą żyje człowiek! A przynajmniej nie powinien! W ogóle nie dietuję, ale też się nie napycham - jem nazwałabym to normalnie.
Dziwne rzeczy mi się przy okresie dzieją, w ogóle nie bolał mnie brzuch tylko dostałam migreny, i prowadziłam szkolenie z migrena - czyli koszmar, którego sie obawiałam się spełnił. Powiem Wam, że cięzko było 2 godziny nie ruszyć głową. Dobrze, że te moje bóle głowy to nie jest taka prawdziwa migrena, tylko ogromny ból, z widmami, ale tylko 2-3 godziny (oczywiście w wypadku naszprycowania się tabletami, bez tabletek chybabym tego nie wytrzymała).
Wczoraj zjadłam pączka z budyniem! I lukrem! ha! nie zapomnę o nim długo.... chlip, chlip...
Buziakiiii
  • Riava

    Riava

    27 października 2011, 12:35

    ja w porywach i przy ostatnich kiełbasowo musztardowych zachciankach tez pewnie do tej wagi doszłam:) w morde, czasami az robala mam ochote sobie zapuscic do zoladka:))