W ośmiu na dziesięć wejść na wagę wyskoczyło 67,4 - i tę wagę też przyjęłam. Może to jakiś postęp? Ważyłam się na czczo, bez ubrania. Teraz piję wodę z cytryną i zaraz będę jeść śniadanie, serek wiejski. W centymetrach w sumie nie ubyło mi za wiele... swoje robi też pewnie niedokładność pomiaru. W talii niby trochę ubyło, w brzuchu nic a nic. Możliwe to? W każdym razie na pasku już coś widać, czyli mały sukces jest. Odchudzam się dalej.
Chciałabym mieć ładne nogi tego lata. W piątek byłam na depilacji laserowej łydek i ud. Teraz czekam na pierwsze efekty czyli wypadnięcie włosków i kilkutygodniowy spokój od depilacji, potem zabieg nr 2. Codziennie używam serum ujędrniającego EVELINE, któremu jestem wierna od lat. Centymetrów od niego nie ubywa, ale doskonale wygładza i napina skórę. Marzę o krótkich spodenkach... Wyobrażam sobie, że idę do sklepu i kupuję sobie najbardziej odjazdowe i najbardziej skąpe krótkie spodenki a potem paraduję w nich dumnie kręcąc zgrabną pupcią przez centrum miasta... ach, ach, ach.... Wieczorem idę biegać!!!
Uff. 60 min. na rowerku, 90 pajacyków, przysiady - zrobione! :D
PoProstu-Karolina
7 kwietnia 2014, 14:33Znam ten ból... marzą mi się takie sexowne, jeansowe spodenki, do tego biały t-shirt, trampeczki, ahhhh lato... *.* Damy radę, co ni? :) Bo kto jak nie my!
katarynka_89
7 kwietnia 2014, 15:16Pewnie, że damy!
agulina30
7 kwietnia 2014, 10:28każdy dzień z dietą i ćwiczeniami przybliża nas do naszym marzeń. życzę, aby Twoje się spełniły!
katarynka_89
7 kwietnia 2014, 10:31Dzięki! ;)