Tym razem biegałam z ukochanym. Dystans większy niż ostatnio... i pod koniec byłam już wykończona, ale nawet nie dałam mu tego po sobie poznać. A ten skubany biegłby jeszcze drugie tyle, dobrze, że pokrzyżowała nam plany ruchliwa, główna ulica :P Tak czy inaczej na słabeusza nie wyszłam i honor kobiet ocaliłam.
PoProstu-Karolina
8 kwietnia 2014, 19:56Facet obok to niezła motywacja! :D
Anyna
8 kwietnia 2014, 00:12Ja dziś też jestem po moim drugim bieganiu. U mnie dziś tempo narzucał mój M i było trochę ciężko, ale oczywiście też nie chciałam wyjść na słabeusza i dorównywałam mu w tempie , choć wiem że i tak dla niego było to prawie jak spacer ;) A ile min biegałaś? :)
katarynka_89
8 kwietnia 2014, 00:22dokładnie Ci nie powiem, bo zapomnieliśmy zabrać pulsometrów z domu... tak na oko to będzie z pół godziny może ;) już czuję jutrzejsze zakwasy :D
peggy.na.obcasach
7 kwietnia 2014, 23:59Ja dzisiaj jestem po swoim pierwszym bieganiu :) Łączę się z Tobą w wykończeniu i nie tylko! Życzę powodzenia w następnych razach! :)
katarynka_89
8 kwietnia 2014, 00:24I wzajemnie! Najważniejsze to aby się nie zniechęcić i nie zaniechać biegania...