Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sobota, to też jest dobry dzień aby zacząć się
zmieniać!!

TAK JAK W TYTULE

Kto powiedział, że dobrym dniem na rozpoczęcie walki z nadmiarem tkanki tłuszczowej jest poniedziałek? Tak właśnie najczęściej w zwyczaju mamy mówić : "od poniedziałkuy przechodze na dietę" lub " z początkiem miesiąca zaczynam trzymać dietę i ćwiczyć" - a później co?? Co się z nami dzieje? Przychodzi ten poniedziałek, przychodzi 1 dzień miesiąca a my odkładamy to na jutro i tak właśnie jest ze mną, aż minął dobry kawałek czasu i mamy 17 listopada i na wadzę 71,3 kg!!A ja w dalszym ciągu czuję się jak spuchnięty pączek, który od nadmiaru niezdrowego jedzenia, objadania się późną porą waży najwięcej w swoim życiu po tym, jak już prawie był na mecie i osiągnął swój cel. A tym samym czuł się dobrze we własnej skórze. Nie wiem czy znajdzie się tu ktoś (nie ukrywam, że strasznie na to liczę), kto będzie w bardzo podobnej sytuacji do mnie z kim będzie można się wzajemnie wesprzeć!!

Ja już mówię basta!! Nosiłam rozmiar 36, obcisłe jeansy i sukienki, bez skrępowania mogłam iść na basen i czuć się seksownie w bieliźnie a odkąd sobie pofolgowałam i jadłam co popadnie i o której popadnie, zaprzestałam ćwiczyć regularnie i spędzać aktywnie dzień - " tylko na kanapie z pilotem w ręcę" - To dobrnęłam do takiego momentu w którym ważę o 16,3 kg więcej niż bym chciała i o 11,3 kg więcej, niż w ubiegłym roku o tej porze. Czy to nie żałosne, że sama sobie zrobiłam krzywdę ? OJJJ Taak, to bardzo żałosne! I sama sobie jestem winna, nikt inny!!

Gdy ostatnio musiałam iść do sklepu kupić spodnie, bo nie mieszczę się w rzeczy, które wiszą w szafie ( w rozmiarze o 2 a czasem o 3 za małym), myślałam, że się położę na sklepowej podłodze i zacznę płakać jak małe dziecko i walić rękami i nogami o ziemię (oczywiście uspokoję Was, tłuszcz mi jeszcze nie zjadł zdrowego rozsądku i tego nie zrobiłam), ale to z jakim obrzydzeniem i ze łzami w oczach patrzyłam na siebie w przymierzalni - to było preludium tego co się dzieje! Żeby samemu nie umieć na siebie patrzeć z przyjemnością i po prostu lubić swojego odbicia w lustrze, to już jest wewnętrzna katastrofa!! (Ręka do góry kto też tak ma!!)

Dodatkowo moje złe samopoczucie i obrzydzenie do własnego ciała odbija się na moim związku oraz na wynikach w pracy, usłyszałam już milion pytań typu :

- gdzie się podziała moja przebojowość? Moja pewnośc siebie? Moje tryskanie energią?

No cóż, K - Spaślaczek, zjada chołdy jedzenia i w efekcie staje się szarą, grubą myszką, która płacze po kątach a każdy kilogram zabiera jej cząstkę jej samej. (Uprzedzę Was, mam czasami w zwyczaju mówić o samej sobie w 3 osobie l.p. To taki rodzaj terapii wewnętrznej hehe ;)

 

Rozpisałam się, ale to było mi bardzo potrzebne. Podobno to co na piśmie bardziej zobowiązuje, mam nadzieje, że tak będzie!!

Moje wymiary na dzień dzisiejszy :

talia -> 80cm

obwód pod biustem -> 85cm

obwód na biustem -> 89cm

biodra -> 100cm

pupa -> 104 cm

udo u góru -> 58cm

udo na dole -> 50 cm

łydka -> 36, 5cm

ramię -> 28cm

Waga na dzień dzisiejszy : 71,3kg

 

ZACZYNAM WALKĘ.

BĘDĘ INFORMOWAĆ NA BIEŻĄCO O WYNIKACH!!

MOTYWACJA