Tak, tak...zakradl mi sie len do dupska dzisiaj i nic mi sie nie chce. Nie ma jednak, ze boli, jak tylko sie tu na nowo wszystko pootwiera to pojde sprawdzic co tam z ta lokalna silownia i musze tez godziny otwarcia biblioteki spisac. Do tego wymyslic cos proteinowego na obiad i sie wreszcie pouczyc troche...ech...jakie ciezkie jest to moje zycie ;-) Poki co jest godzina prawie 14, wiec nie ma sensu sie z domu ruszac (ach ci Hiszpanie, siest im sie zachcialo) przed h 17...Czyli albo sobie teraz cos obejrze, albo sie przespie...jedno z dwoch. Chyba lepiej sie jednak przespac, bo dzis C. idzie grac w nozna pilke, wiec ja mam plan szatanski, zeby sie uczyc wieczorem hi hi hi
Wlasnie zjadlam sobie lunch, ryz z kurczakiem po chinsku a na deser 4 plastry ananasa, bo podobno dobry na cellulit...zobaczymy jak on sobie z tym problemem poradzi ;-)