Ogólnie moa sytuacja przedstawia się następująco: jestem na 7 miesięcy przed ślubem i chciałabym dobrnąć do wagi 55-57 kg. Żeby- po pierwsze- na weselu czuć się super:) a po drugie- w podróży poślubnej być dumą dla mojego przyszłego męża;) Ogólnie nie ma tragedii:) Ale był czas, że się dość poważnie zapuściłam;) Ważyłam 67kg, czy 68 nawet. Najgorsze były "oponki miłości":P I tendencję do nich mam cały czas niestety.. No ale od wakacji udało mi się zrzucić te zbędne 7kg;) W sumie bez większego trudu: ograniczyłam słodycze (nie najadam się już nimi:)), nie jem pieczywa białego, ziemniaków (sporadycznie), makaronu, białego ryżu. I to by było na tyle:) Tylko waga jakoś stanęła w miejscu:/ Być może to 60kg jest dla mnie optymalne, nie wiem...Ale liczę, że z wiosną przyjdzie trochę więcej ruchu i jakoś jeszcze kilka kg zleci w dół:) Póki co trzymam kciuki za Was wszystkie:) Na ten moment wydaje mi się, że cierpliwie i powoli można osiągnąć każdy zamierzony cel:) Pozdrawiam!
kamila.wagrowiec1980
26 stycznia 2011, 22:13podziwiam Cię bo tak wiele osiągnęłaś .Jeżeli to jest twoje drugie podejście to wiesz , że możesz liczyć na nasze wsparcie. A wesele no cóż - to jest dopiero motywacja . Trzymam kciuki i pozdrawiam.
osiagnacswojcel
26 stycznia 2011, 22:05Myślę, że stosując dalej tę dietę (ograniczając słodycze, białe pieczywo itd.) i ćwicząc schudniesz. ;) I tak już wiele osiągnęłaś - ja nie potrafię sobie odpuścić tych rzeczy. ;(