Nie wiem co mi odbiło, pewnie jakieś zło podkusiło Miałam dzień rozpusty ukierunkowany na słodycze (co dziwne, bo właściwie nie jest ze mnie "słodka babka"). I tak skończyło się na kupnym ciachu, drażach i nektarze porzeczkowym. Niby nie tak wiele, prawda? A jeszcze dzisiaj czuję cukier miedzy zębami.... Już dawno nie miałam ochoty na takie perfidne słodkie bzdetki...
I dzisiaj stwierdzam, że absolutnie nie było warto. Te ciacho jakieś takie niedorobione, nektar posiadał ledwo aromacik porzeczki, no jedynie draże były w smaku takie jak pamiętałam.
Konkluzja?
Jak już grzeszyć to chociaż czymś smacznym i sprawdzonym. Ciacho najlepiej zrobić samemu, a jak ma się ochotę na sok porzeczkowy to go szukać do upadłego, a nie zadowalać się pierwszym lepszym nektarem (bo do innego sklepu daleko...)
O dziwo, wyrzutów sumienia brak Jedynie jakieś takie niepocieszenie, że się chciało, produkty zdobyło, ale nie było smacznie... Gdzie tu frajda?
pitroczna
18 marca 2013, 19:18ach, lipka troche - cukier pochloniety a frajdy nie bylo... ale to nic, zapas cukru uzupelniony i pewnie starczy na jakis czas ;)
igaa79
18 marca 2013, 14:14po prostu dawno nie jadłaś słodkiego i organizm upomniał się o swoje;) ale to jeszcze nie tragedia;)
laauraa
18 marca 2013, 11:40Teraz będziesz już wiedziała przynajmniej, by jak już jeść słodkości, to nie jakieś byle co :D