Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
lekki posiłek przed śniadaniem - jakieś pomysły?


Analizując po raz enty swoje odchudzanie, poszczególne próby redukcji, doszłam do tych samych wniosków co zawsze - muszę się ruszyć. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak trudno jest mi zmusić się do ćwiczeń i dlaczego tak szybko mi to pada, jak już się za nie wzięłam. Oszczędzę sobie teraz opisywania tych wszystkich przyczyn i kolejnych analiz. Jeden wniosek jest ważny - nie próbowałam jeszcze ćwiczyć rano, zaraz po przebudzeniu. Warto sprawdzić czy/jak to zadziała :p

Jednak jest problem. Muszę coś zjeść przed tym. Nie może to być "normalne" śniadanie, ponieważ lubię jeść je obfite i kaloryczne. I tak, jak dzisiaj, po jajecznicy typu konkret wzięłam się za rozgrzewkę to głupie skłony sprawiały dyskomfort. Dobrze, że zaplanowałam tylko rowerek, bo na przykład planku nie byłabym w stanie zrobić... 

Zatem pytanie brzmi - co zjeść zaraz po przebudzeniu? Tak, żebym w jakieś 5 minut potem mogła zacząć ćwiczyć bez wywracania się żołądka na drugą stronę... Wiem, że odpada mi nabiał i świeże warzywa - na samą myśl jest mi średnio :( Czy to może być jakiś owoc? Kromka chleba z masłem? 

Jak myślicie? 

Wszelkie sugestie są mile widziane!! :)

***

Jakie to będą ćwiczenia? 

Na razie luzik.

W standardzie rozgrzewka, rowerek stacjonarny, rozciąganie. W dalszej perspektywie ćwiczenia z hantlami, wzmacnianie mięśni kręgosłupa (w sumie mój priorytet), na samym końcu jest chęć podniesienia tyłka (ale chociaż mam płaskodupie to nie czuję na to parcia).

Tak po prawdzie to będzie mały test na zrutynizowanie ćwiczeń. Więc nawet, jeśli przez najbliższy miesiąc uda mi się chociażby tylko pojeździć na rowerku, ale będzie to regularnie - uznam to za sukces :D

Tylko co z tym posiłkiem, które nazwałam przedśniadaniowym? :?

Do tej pory najlepiej sprawdza mi się system śniadania i obiadu jako największych posiłków. Drugiego śniadania tak do 300 kcal i lekkiej kolacji. 

Teraz to będzie "coś" po przebudzeniu. Po ćwiczeniach, prysznicu itd. spore drugie śniadanie (które wcześniej robiło za pierwsze). A - i nie mogę tu po prostu zamienić śniadania i drugiego śniadania, ponieważ jest ono nabiałowe, a jak pisałam wcześniej, taka owsianka na jogurcie i heja na ćwiczenia średnio do mnie przemawiają...Obiad bez zmian - obfity i kaloryczny ;) I lekka kolacja. A może to wyjdzie już obiadokolacja? Zobaczy się :)

Nom. To liczę na Waszą inwencję! 8)

  • lola7777

    lola7777

    22 sierpnia 2016, 13:32

    moze banan? albo pajda chleba z maslem i pomidorem? moze jakies domowe ciastka owsiane z bakalami?

    • kawonanit

      kawonanit

      22 sierpnia 2016, 13:45

      Ta pajda najbardziej na chwilę obecną do mnie przemawia ;) Wypróbuję i ją, i tego banana, i jakiś koktajl... zobaczę co mi najbardziej podpasuje :) Na domowe ciastka jestem chyba zbyt leniwa... he he ;) A może za bardzo się boję, że nie doleżą do rana...? ;)

  • angelisia69

    angelisia69

    22 sierpnia 2016, 12:57

    wiesz ja mam to samo,cwicze "praktycznie" zaraz po przebudzeniu(cardio:rowerek,skakanka) i tak rano(4,5) nie w glowie mi jesc normalne sniadania bo nawet bym nie przelknela.Od kilku lat moj start to woda z cytryna + (polowa)kaszki Mleczny Start lub owsianki Nesvita zalane woda,wymieszane+dodaje do tego lyzeczke oleju,kilka orzechow i siemie badz nasiona konopii.To jest moj 1szy posilek(moze nie za zdrowy) ale od kilku lat tak funkcjonuje.Po lekkim treningu dopiero jem wlasciwe sniadanie i robie pozniej "normalny" trening. Ty mozesz zjesc smoothie,owoc,cos malego styka bo o rozpad miesni sie nie boj przy takich cwiczeniach ;-)

    • kawonanit

      kawonanit

      22 sierpnia 2016, 13:42

      Nie, nie boję się o rozpad mięśni, jak to ujęłaś ;) Chcę coś zjeść z dwóch powodów. 1 - tak już mam, czuję straszną potrzebę zjedzenia jak najszybciej. I to nie przez jakiś straszny głód, raczej kwestia przyzwyczajenia i wieloletniej rutyny. Jak mi przyszło raz zażywać pewne leki na czczo i potem musiałam czekać godzinę zanim mogłam coś zjeść to byłam strasznie nieszczęśliwa.... ;) Okropnie wspominam tamte 10 dni. A 2 powód jest taki, że chcę zjeść razem z mężem. Nie zawsze udaje nam się w ciągu dnia usiąść jeszcze raz razem do stołu. Poranki są takie "nasze" i niech by to była właśnie ta kromka chleba, ale chcę ją zjeść razem z nim. Na dobry start dnia i w imię wieloletniego rytuału ;) Dziękuję za pomysł! Przemyślę, wypróbuję i może pójdę tym tropem! :)