Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ja to jednak naiwna jestem


W życiu lubię kierować się umiarkowanym pesymizmem. Nastawiam się na ewentualną porażkę w nadziei, że rozczarowanie przyniesie ulgę. Gdy spodziewamy się czegoś dobrego i przychodzi rozczarowanie to jest wtedy bardzo przygnębiające i bolesne. Zatem wyznawane przeze mnie filozofia wydawała się bezpieczniejsza dla spokoju ducha. Jednak co z tego, jak teoria teorią, a ja klasycznie oszukuję samą siebie? :?

Podczas wczorajszej kontroli u chirurga po raz kolejny zderzyłam się z rzeczywistością i dostałam od losu liściem po gębie. Jednak niejako wbrew sobie zarzuciłam dobrze mi znany pesymizm i sądziłam, że wszystko będzie od razu cacy, a tu okazuje się, że będę miała przerypane przez kolejne 3 miesiące. Miałam ściągać szwy. Ano miałam. Mimo tego, że goi się zaskakująco dobrze, to powinnam pamiętać, że "sprawę traktujemy jak klasyczne złamanie i proszę nie zapominać, że tutaj miał miejsce przeszczep". Także ten. Wcześniejsze zalecenia nie straciły na mocy. No, może poza tym, że mogę już nieco więcej fizycznie, bo czysto gębowo ciągle muszę uważać. No i wracam do pracy. Niejako na własne życzenie, bo nie było problemu, żeby przedłużyć papierek. Niestety umowa zatrudnienia dobiega końca. Kurde noo.... Jakbym się nie zastanawiała, czy przedłużą, albo gdybym wiedziała, że nie przedłużą, to siedziałabym na tym zwolnieniu do oporu. 

W ogóle na kolejnej kontroli (za 2 tyg.) poza tym, że uwolnię się w końcu od szwów to robimy pierwsze prześwietlenie, po którym okaże się, czy trzeba szynować zęby, czy nie. Ja to w ogóle udana jestem. Na pierwszej wizycie zostałam poinformowana o każdej możliwości, w jakim kierunku to może pójść, ale tak jakoś założyłam, że to wszystko będzie wiadomo zaraz po, a tu się okazuje, że jesteśmy w połowie zabawy i to wszystko, czego myślałam, że jednak udało się uniknąć jest dopiero przede mną. 
W związku z powyższym doznałam olśnienia. Skoro i tak muszę uważać na to co jem, a raczej jak jem, totalnie odpadają posiłki bez przemyślenia i na ostatnią chwilę. Jak czegoś nie naszykuję odpowiednio wcześniej to tego zwyczajnie nie zjem. To nie będzie drożdżówka kupiona na szybko, ani nawet lepsiejsza w tej kategorii kanapka (no, chyba, że ją sobie pokroję na drobne kawałeczki) [Na takie awaryjne sytuacje najlepsza okazuje się być śmietana z masłem orzechowym (smiech)] Zatem skoro tak, czy siak, muszę temu żarciu poświęcić tyle uwagi, to raczej nie ma sensu zarzucać diety w takim momencie. Miałam zacząć luzować i stabilizować, ale skoro energia kosmiczna tak mi ułożyła kolejne tygodnie, dobrze - dostosuję się. Z pokorą przyjmują swój los (swiety)
Do wagi prawidłowej zostały 3 kg :D
  • Janzja

    Janzja

    3 września 2020, 20:44

    Aż mam ochotę zblendować drożdżówkę z jogurtem po tym wpisie :D. Przykro, że takie to pokomplikowane i tyle trwa. Tzn bo ja wiem czy przykro - jak ma wszystko być ok, to warto się poużerać spokojnie do końca. Kwestia pracy zrozumiała. Aczkolwiek z perspektywy jak już się rozruszałam z powrotem po koronaferiach to nie chciałabym tak znowu siedzieć w domu, wolę jednak trenować dbanie o siebie i w normalnych warunkach :).

    • kawonanit

      kawonanit

      3 września 2020, 21:00

      Ja się tylko trochę boję, że szwy mi pójdą i krwotoku dostanę 😅

  • annaewasedlak

    annaewasedlak

    3 września 2020, 18:32

    Oj ucierpisz się. Często tak jest,że zdaje się namże jest ok ,że jesteśmy na prostej a tu z jakiejś strony bum i d..a z tyłu. Zdrówka życzę. Ja za tydzień mam się zgłosić po wynik po abrazji.

  • xyz1987

    xyz1987

    3 września 2020, 13:50

    Nie ma twego złego co by na dobre nie wyszło 😉 ja też z reguły wolę być mile zaskoczona niż niemiłe rozczarowana. Życzę powodzenia 💪

  • Lea111

    Lea111

    3 września 2020, 13:16

    3kg, no to akurat pare tygodni diety papkowej i żegnaj dieto :D Kurcze, Ty to masz w tymi chirurgami i dentystami. I to wszystko przez tą torbiel??

    • kawonanit

      kawonanit

      3 września 2020, 13:50

      Tak, dokładnie przez torbiel. I to przez przypadek wykrytą ;] Żeby w ogóle móc się do niej dobrać, trzeba było przeprowadzić leczenie kanałowe najbliższych dwóch zębów (zdrowych, straszny, żal), żeby móc przyciąć im korzenie podczas zabiegu. I tutaj bardzo dużo nawaliła moja dentystka. Nie wdają się w zbytnie szczegóły to wszystko można było przeprowadzić szybciej, co najmniej o miesiąc. Ale jak już tutaj dostałam zielone światło no to sam zabieg usunięcia torbieli, przycięcia korzeni, oczyszczenie żuchwy, wypełnienie luki granulatem kościotwórczym, zabezpieczenie membraną, pozszywanie - to za mną. Teraz ogólnie pojęte zdrowienie po zabiegu. Ze stabilizatorem łuku, lub bez i tak zalecenie brzmi jak przy złamanej kości. Ze trzy miesiące nie gryzienia, żeby wszystko ładnie się zrosło i nierozchwiało. Przeżuwać mogę drugą stroną paszczęki, ale jeszcze trochę za bardzo wszystko boli. No i zajmuje to w pierniki czasu...

    • Lea111

      Lea111

      3 września 2020, 14:00

      O jezu, to ta torbiel musiała być spora, skoro tyle Ci kości wyżarła! A ten stabilizator łuku jest na zęby (taki jakby aparat) czy jakieś inne cudo co będą musieli znowu Cię ponacinać, żeby Ci to założyć?

    • kawonanit

      kawonanit

      3 września 2020, 14:14

      Taki ala aparat, dobrze kombinujesz ;) Tylko ja myślałam, że jakby zęby miały się rozchwiać to byłoby już o tym wiadomo po zejściu opuchlizny, więc zdążyłam odetchnąć, jak nic takiego nie wystąpiło. A tu się okazuje, że dopiero po zdjęciu szwów z rentgena wyjdzie. Torbiel faktycznie nieźle się obżarła, dziużysko na wylot, dlatego mam tak dużo tych szwów i nie tylko od strony policzka, ale też języka.

    • Lea111

      Lea111

      3 września 2020, 14:24

      aa to taki "retainer", też go mam na zębach po aparacie :) To nie jest takie straszne. Trzeba tylko więcej szczotkowac :D

    • kawonanit

      kawonanit

      3 września 2020, 14:57

      Na tym etapie to najbardziej przerażają mnie już tylko dalsze koszty...