Zbliża się pora kolacji i dotarło do mnie ile dzisiaj zjadłam i... wystraszyłam się :(
Już było lepiej. Już mi to jedzenie rozsądkowe wchodziło, aż... przestało.
Wiem, że muszę jeść, ale czuję dojmującą niechęć. Tak być nie może. Dochodzę do siebie po chorobie, zażywam leki, jestem osłabiona, muszę jeść! Żadna myśl o potrawie nie powoduje ślinotoku. Martwi mnie to... Zbyt długo to trwa.
Poradźcie coś. Czy suple na apetyt faktycznie go pobudzają? Może nutrodrinki? Odżywki białkowe?
Ktoś, coś?
A może zluzować i przeczekać? Niby mam na sobie jeszcze sporo zapasów i organizm ma z czego czerpać...?
Janzja
29 listopada 2023, 17:09Hm pytanie podstawowe czemu apetyt wcięło. Czy to na tle psychicznym czy z chorowania. Jak psychicznym i należałoby coś pojeść to są różne techniki zachęcające - pierwsze z brzegu opis na stronie nr 9 z tego pdfa: https://zakladdydaktyki.wum.edu.pl/sites/zakladdydaktyki.wum.edu.pl/files/jbelowska_studium_przypadku-iv._1.2015_1.pdf
kawonanit
29 listopada 2023, 17:43Dzięki, poczytam. Fakt, trochę za dużo ostatnio się działo jak na moje skromne zasoby emocjonalne 😅
Carmello
29 listopada 2023, 08:00To tak nie działa, że masz nadwyżkę. Organizm trzeba odżywiać. Tym bardziej jeśli walczy o powrót do zdrowia. Brak apetytu to duży problem, raczej do konsultacji z lekarzem. Syrop nie pomoże :(
kawonanit
29 listopada 2023, 09:34Też tak czuję... Wolałabym jeszcze z tydzień odczekać zanim pojawię się u rodzinnego. Najbezboleśniej wchodzą mi zupy, więc będą królować w menu. A tak, jedzenie rozsądkowe trwa.