menu z piątku:
1. śniadanie: jajecznica z pomidorami i zieleniną, bułka bez drożdży
2. II śniadanie: koktajl kawowo bananowy
przekąska: jabłko
obiad: barszcz ukraiński z ciecierzycą
kolacja: 4 szt. pierogów z kasza gryczana i łososiem
trening: turbo ABS
W sobotę jadłam bardzo mało, bo przebywałam poza domem. Na śniadanie były płatki z jogurtem, na obiad tortelini z warzywami i to chyba na tyle...
W niedzielę śniadania nie zjadłam. Na obiedzie mieliśmy gości i przygotowałam kaloryczny, typowo polski obiad: marynowana karkówka, ziemniaki, surówka i gotowane warzywa. Zjadłam na prawdę niewiele. Na podwieczorek - pieczone jabłka pod kruszonką. Kolacje zjadłam już u sąsiadów: tost z serem i szynką...czyli nie ma się czym chwalić. Zwłaszcza, gdy dodam do tego menu kolejne świętowanie urodzin mojego męża wściekłymi psami...Ech.
Zaczynam piąty tydzień i wracam na swoje tory. Miało być ważenie, ale bateria w wadze znowu nie działa. Nie, nie jest to wymówka, choć ważenia nie znoszę. Kontrola musi być:)
Na wieczór planuje trening ABS.
Pozdrawiam!
ola05
19 marca 2018, 10:48Nie za mało jesz? Żebyś sobie krzywdy tym nie zrobiła.
kemer
21 marca 2018, 08:40Trochę masz rację. To nie jest pełne moje menu. Tyle, że ostatnio nie mam na nic apetytu.