Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciężko się pozbierać.


Przez tą całą sesję rozjechał mi się kompletnie porządek dnia. Wstaję w południe i nie wiem, czy mam zjeść pierwsze czy drugie śniadanie. Zazwyczaj wybieram pierwsze, jeśli jestem bardziej głodna. Potem o 15 lunch, ale zdarza się, że przegapię i jem o 16. Potem jakiś obiad, jak mi się chce. Ale zazwyczaj to mi się nie chcę. Przekąski już nie jem, bo jest na nią za późno. Niestety siedzę do późna w nocy i znów drugiego dnia wstaję o 12. Nie wiem, jak z tego błędnego koła wyjść. Na szczęście jutro ostatni już egzamin i mam nadzieję, że jakoś zdołam uporządkować mój dzień. 
Niestety w związku z nieregularnym trybem waga stoi w miejscu. Martwi mnie to. Szukam motywacji na forach, ale nie motywują mnie niestety zdjęcia lasek, które warzą po 50 kg przy moim wzroście. Mam ogromną ochotę wybrać się na jakieś zajęcia fitness, wyskakać i wyszaleć, ale nie mam z kim i nie mam za co. A co najważniejsze - nie mam kiedy. A przecież MUSZĘ (!) stracić jeszcze gdzieś te 9 kilo! Muszę!
Uczyć też mi się nie chce. Do tej pory wszystkie egzaminy mam zaliczone, ale czuję, że jutrzejszy (najgorszy, bo ustny) jednak mi nie pójdzie. Pomimo tego nie mogę się zabrać za naukę. Potrzebuje już zmiany pogody. Wiosno przybywaj!