Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
III trymestr ciąży nr 2 ;)


Zapomniałam, że mam tu konto... (mysli)

8 styczeń 2016 - termin porodu drugiej córeczki.

Do tej pory jeździłam na rowerze, machałam kettlem i ćwiczyłam z ciężarkami oraz pilates i jogę.

Niestety, brzuch jest ogromny, naciągnięty strasznie, tylko spoglądam, czy skóra mi gdzieś nie pękła... Ale jest nadzieja, że nie będzie rozstępów- jak za pierwszym razem. Brzuszek też pobolewa po spacerach i mam problemy z hipoglikemią, więc ciężary odpadają, zostają kontrolowane marsze na raty, pilates i joga.

Dla mnie nowość-  uwielbiam statystyki i cyferki, analizy treningów, więc zamiast tego (bo na razie moja aktywność nie ma charakteru treningowego, tylko rekreacyjno- rehabilitacyjny) liczę kroki, oczywiście na początku miałam lekkie załamanie i nie robiłam więcej, niż 6000 dziennie.

Teraz moja dieta jest bardziej paleo i czuję się zdecydowanie lepiej, choć nie mogę przesadzać z wysiłkiem i robię min. 10 000 kroków dziennie a ostatnie dni to ponad 20 000. 

Ciąża ciąży nierówna. Pierwsza była jak choroba. Druga jest o niebo fajniejsza, ale już mnie spowalnia i ogranicza (30sty tydzień).

Hashimoto, choroba stawów i stany depresyjne, lękowe, PCO, hiperinsulinizm - wyrzucenie nabiału i glutenu dało bardzo dużo, mocno wpłynęło na wyniki badań.

Przez chwilę w I trym. zbłądziłam, bo dojadałam jogurty naturalne po dziecku i drożdżówkę (rzadko się zdarza, czasem mąż przynosi, ale nie pozwalam), bułkę tyrolską czasem i zaczęła się gehenna. Na początku nie skojarzyłam z jedzeniem...

Wyniki badań kiepskie, depresja, stany lękowe, zaburzenia snu... Na początku nie skojarzyłam z jedzeniem, ale coś mnie tknęło, jak poczytałam sobie trochę blog tlustezycie i Barbarę Wentz. Puknęłam się mocno w głowę i wyczyściłam dietę błyskawicznie. W ciągu kilku dni zaczęłam czuć się lepiej a kolejne wyniki badań tarczycy były znacznie lepsze, właściwie całkiem niezłe.

Teraz od miesiąca ograniczam zboża do komosy i ryżu. Czuję się jeszcze lepiej.

Dla mnie Hashimoto to dieta Paleo, która pozwala jeść ryż i komosę. Na czymś takim czuję się najlepiej.

Zasady mojego żywienia:

Zakazane:

1. Wszystkie zboża (komosa nie jest zbożem) z wyjątkiem ryżu.

2. Nabiał prócz masła klarowanego- jest pozbawione laktozy i kazeiny, to czysty tłuszcz i jako jedyny produkt z grupy nabiałowej jest dozwolony w diecie osób z chorobami autoimmunologicznymi.

3. Warzywa psiankowate- ziemniaki, pomidory, papryka- z tym mam kłopot... Chilli to podstawa, pomidory... Staram się jeść jak najrzadziej, docelowo spróbuję wyeliminować na jakiś czas w protokole autoimmunologicznym. Ale to po zakończeniu karmienia.

4. Orzechy i pestki- lektyny. Orzechy włoskie niestety jem w malutkich ilościach i niecodziennie.

5. Strączki out- lektyny.

6. Dogmat- przetworzona żywność (fast foody, wędliny, słodycze, wszelakie puszki, proszki itp.) dla chorych na Hashimoto i nie tylko- nie ma prawa bytu.

7. Jedzenie rozgotowane, o wysokim IG oraz wafle ryżowe, słodkie napoje nawet domowej roboty.

Względnie niedozwolone:

Zbyt duże ilości owoców, 

Jaja- u niektórych jest nietolerancja na nie i odpowiedź auto.

Co jeść?   (stek)  (losos)  (kurczak)  (homar)  (owoce)  (salatka)  (zupa)  (sushi)

Całą resztę :D

Dużo zdrowia !!!

  • megiagnes

    megiagnes

    25 października 2015, 22:01

    Też mam hashi i jem normalnie tzn. ciemne pieczywo itp.ale z nabiału to bym nie zrezygnowała.Zazdroszczę samozaparcia. Zdrówka życzę :*

    • Kiddo1980.2

      Kiddo1980.2

      4 stycznia 2016, 17:33

      niewielki procent osób z autoimmunologicznymi ponoć nie ma nietolerancji pokarmowych. Mój endo jest bardzo na nie w stosunku do diet eliminacyjnych. Sama też nie od razu i nie bez powodu zmieniłam dietę. Wykluczenie nabiału spowodowało ustąpienie silnych, przewlekłych i wieloletnich bólów stawów, poprawę cery i ustąpienie stanów lękowych i depresyjnych. Dla mnie to wystarczy, żeby z niego zrezygnować. Myślę, że nie każdy musi, ja na pewno powinnam. A uwielbiałam biały, chudy twaróg z kaszą gryczaną i olejem lnianym... Serki wiejskie, jak robię dziecku to aż mi się płakać chce, ale złamanie diety powoduje zbyt poważne konsekwencje, żeby sobie na to pozwalać. Jeśli opanowałaś chorobę jedząc po prostu zdrowo, regularnie to nie masz co kierować się modą czy wręcz nawiedzonymi ludźmi. Sama jestem nawiedzona, ale w stosunku do siebie, bo wiem co mi szkodzi. Innym mogłabym co najwyżej polecić podjąć próbę, jeśli mają dolegliwości mimo leczenia konwencjonalnego. Zdrówko!!!