powiedziała mi, że chce żebym na jej ślubie wyglądała jak na swoim- coby nas goście weselni znowu pomylili
No na moim śmiechu trochę było, bo jeden z gości pomylił siostrę ze mną. To nie jest bardzo śmieszne- śmieszne było to, że siostra miała czarną suknie z białym bolerkiem...no i ta osoba sobie pomyślała, że mam czarną suknie ślubną. W sumie kto powiedział, że nie wolno :)
Do diety zabierałam się już od dawna.
Tyle, że cały czas czułam się zmęczona, ociężała, nic mi się nie chciało.
Cały czas w bezruchu czekałam aż się poczuje lepiej- do tego jeszcze te zatoki - co dziennie ból głowy.
Przypomniało mi się badanie naukowe- leczenie depresji ruchem. Nie posądzałam siebie o jakąś ciężką depresje, ale pewne symptomy były.
Z pomocą przyszedł mi długo oczekiwany koniec zimy. Pogoda zmusiła mnie jako matkę do spędzania czasu na dworze na placu zabaw. Ból głowy, nie ból głowy szkoda było smerfy w domu trzymać.
Poza tym odkryłam jedną prawdę- im mniej czasu dzieci są w domu tym mniej sprzątania :)
No i powoli powoli coraz więcej ruchu. Wybieram spacer zamiast samochodu- na początek małe odległości. Rower- dzieci w przyczepce.
Rower- tu pojawił sie problem- mam przewlekłe zapalenie zatok. Włączyłam wziewne sterydy. Na rowerze jednak owiewanie chłodnym powietrzem wywołuje u mnie silny ból.
Chusta. Wprawdzie nie buff za 100zł, ale HiMountain za 32 (trafiłam na tą zniżkę majową). Jestem zachwycona. Ból głowy się pojawia, ale jest znacząco mniejszy.
Staram się pilnować paru rzeczy codziennie:
-jedzonko z niskim indeksie,a w zasadzie bez białej mąki w każdym posiłku albo owoc albo warzywo bez ograniczeń ilościowych ale ze zdrowym rozsądkiem
-minimum 30 minut ćwiczeń/spaceru czy innej formy ruchu
Zapisałam się na siłownie i przypomniało mi się jakie to fajne uczucie się porządnie wypocić.
Mam więcej energii i jest mi poprostu lepiej. Chociaż głowa nadal boli. No ale trudno
Schudłam wprawdzie dopiero 1kg, ale napewno się nie katowałam (no może poza tą siłownią).
Poza tym odkryłam takie 2 strony o wyprawach rowerowych z dziećmi i mam nadzieje, że za rok uda nam się wybrać z dziećmi np. w Austrii wzdłuż Dunaju ze spaniem pod namiotem :) . Oboje z mężem lubimy jeździć na rowerze. Więc zamiast siedzieć lepiej sie poruszac na urlopie- chociaż jeszcze nigdy nie mieliśmy siedzących wakacji. Zawsze zwiedzamy okolice, czy to pieszo czy na rowerze.
No to się trzeba fizycznie przygotować :)
kijaneczka
3 maja 2013, 12:00Kiedyś ćwiczyłam w domu, ale to było przed erą dzieci :) Teraz w domu zawsze jest coś do zrobienie. A tak jak wyjdę, a jeszcze się ze szwagierką umówię to nie mam wyboru-muszę ćwiczyć. Jak by w domu nie wyglądało to muszę iść.
tuti83
3 maja 2013, 11:50wiosna sprzyja ruchowi :) i to dobry czas żeby zacząć zmieniać to i owo... ja podziwiam wszystkich którzy lubią siłownię... ja wolę po pocić się w swoich 4 kątach :P I też uwielbiam rower w każdej postaci :) życzę powodzenia :)