Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poimprezowe rozważania


Trochę odbiegnę od tematu diety, wagi, ćwiczeń, odchudzania, bo chcę się z Wami podzielić swoimi rozterkami.
Jak wiadomo prawie od 3 lat jestem mężatką, w małżeństwie układa się różnie, ale nie wyobrażam sobie abym mogła np. zdradzić czy oszukać mojego męża. Generalnie staramy się mówić sobie o wszystkim, ufamy sobie, nie sprawdzamy na każdym kroku.
Wczoraj umówiłam się na imprezę z moim przyjacielem N i jego kolegą F. Widujemy się bardzo rzadko, a F widziałam ostatni raz na swoim ślubie. Najpierw poszliśmy na piwko i gadaliśmy dosłownie o wszystkim (pochwalili nawet, że widać, jak pięknie schudłam). Później poszliśmy do ostrowskiego klubu na imprezę. Na parkiecie, wiadomo, jakieś wygłupy, z F jakieś wygibasy, żarty, śmiechy ... no i właśnie od tego momentu mam problem. W klubie byli moi kumple z osiedla, z którymi prawie straciłam kontakt, więc jak podeszli do mnie nawet się ucieszyłam, bo byłam ciekawa co u nich. Niestety, nie dowiedziałam się bo z ich strony zaczęła głupia gadka "a ty tak bez męża na imprezie", "ciekawe, co by powiedział Pią jakby zobaczył jak wy tańczycie", "tak, krótko po ślubie, a już mu rogi doprawiasz", niby mówili to półżartem, ale wiadomo, że na prawdę tak myślą. No przecież, jak to usłyszałam myślałam, że im strzelę w pysk. Co to w ogóle ma być??! Czy będąc mężatką mam zakaz imprez?, zakaz spotykania się z kolegami?, zakaz tańczenia? Nawet nie próbowałam im tłumaczyć, że to tylko koledzy. Rzuciłam głupi uśmiech i wróciłam na parkiet. Zrobiło mi się strasznie przykro, przecież ja nic złego nie robiłam. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, bo nie mam powodu, żeby je mieć. Co więcej, nigdy nie byłam typem imprezowiczki, podrywaczki czy co tam jeszcze i oni dobrze o tym wiedzą, bo znają mnie kawał czasu. Najgorsze w tym wszystkim jet to, że koledzy na pewno podzielą się swoimi spostrzeżeniami z innymi z osiedla i pójdzie plotka... Jestem tak rozdrażniona tą sytuacją, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Dzisiaj rano porozmawiałam na ten temat z Pią, opowiedziałam mu wszystko i zapytałam, czy on ma mi za złe to, że bawiłam się na parkiecie z F i N, pokazałam mu nawet w jaki sposób tańczyliśmy. Całe szczęście mój mąż jest fantastyczny i powiedział zupełnie szczerze, że mam się nie przejmować głupim gadaniem i nie ma mi za złe, że się dobrze bawiliśmy. Wie, że F i N to tylko koledzy i dawno się nie widzieliśmy, a wie, jak się lubimy i to zrozumiałe, że chcieliśmy się nacieszyć swoim towarzystwem i nawet by mu przez myśl nie przeszło, że mogłoby się coś wydarzyć.
Od rana jest mi smutno z tego powodu, ci z osiedla mówili to w taki sposób jakbym była jakąś pospolitą szmatą, co się puszcza na prawo i lewo. Ech.

Przelałam swoje myśli tutaj i chyba jest mi trochę lepiej. Teraz idę na ogródek  ze swoimi zwierzątkami, a później będę się pakowała i wracamy do Poznania.
  • alamakota1983

    alamakota1983

    20 maja 2012, 13:11

    ważne ,że masz męża pożadnego i wyrozumiałego!

  • Tysiia

    Tysiia

    20 maja 2012, 11:48

    głupi kolesie :/ oni sobie robili żarty a teraz Ty się tym denerwujesz. Ja bym to olała takich starych znajomych to dobre słowo mają dla nas jest na pęczki......najważniejsze, że mąż wie jak było naprawdę i Ci ufa i Cię kocha, kazdy ma prawo się pobawić :) olek to i tyle, ale ja bym się też wkurzyła!!!!!

  • sylwik1989

    sylwik1989

    20 maja 2012, 11:05

    Eh, skąd ja to znam. Nie przejmuj się tym co mówią inni ludzie, którzy nie mają własnego życia. Ważne, że Ty się dobrze bawiłaś i że Twój mąż jest super wyrozumiały i mądry :) Głowa do góry!