Miniony miesiąc (ruski, tzn. 6 tygodni) wolniejszy w odchudzaniu:zaledwie kolejne 1,5 kg ubyło. Wyjeżdżałam - zatem był problem z utrzymaniem pór posiłków. Chorowałam i apetyt mi wzrósł. O nie, nie objadłam się czymś zakazanym: ale jadłam więcej i ruszałam się niewiele. Jeszcze dla mnie nie czas na wygibasy. Organizm wymęczony stresem i na byle co reaguje stanami zapalnymi. Od kwietnia to był już czwarty raz....
A może najważniejsza w tym była reakcja na poprzednio zrzucone kilogramy? Przecież skóra musi nadążać.
Pozdrowienia piękne letnie. I nie dajemy się!