Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mówię sobie "ruszaj dupsko" i ruszam:)


Kolejne dwa dni zaliczone:)

Wczoraj dałam radę zrobić 18 Skalpel. Do mojego celu tego tygodnia brakuje mi już tylko zrobić go dwa  razy:) Dzisiaj dla odmiany pojechałam na orbim 45 minut, ale jakoś mi ciężko szło,zgrzałam się i spociłam, ale dałam radę:) Dodatkowo założyłam dzisiaj te specjalnie spodenki przy których spala się więcej kalorii i miałam tak mokre majtki, że nawet nie sądziłam, że człowiek tak się może spocić...
Po 45 minutach marzyłam tylko, żeby je zdjąć...

Wczoraj do snu oglądałam sobie jak ćwiczyć Kilera, ale stwierdzam, że na razie sobie tylko popatrzę:) Jeszcze jakieś dwa miesiące poćwiczę Skalpel i Skalpel II, a potem może wezmę się za coś bardziej hardcorowego... Na dzień dzisiejszy jeszcze nie jestem takim kozakiem:)

Dzisiejszy dzień diety wyglądał następująco:
1. 10:00 śniadanie, kromka chleba razowego z nutellą, do tego szklanka mleka
2. 13:00 przekąska, sałatka warzywna (niestety z majonezem), ale zjadłam niedużo:)
3. 16:00 obiad, krem kalafiorowy, gotowany kalafior i gotowana fasolka szparagowa
4. 18:30 kolacja, sałatka(pół pomidora, papryka, cebula, tuńczyk, twaróg, sól, pieprz)
5. 20:30 przekąska po ćwiczeniach, banan:)




No i tak to wyglądało, staram się pić wodę, ale jakoś nie odczuwam takiej potrzeby i robię to na siłę. Nigdy dużo nie piłam napojów w ciągu dnia, więc picie wody to dla mnie zmuszanie się cholernie... i niestety zapominam o tym.... Macie może pomysł jak wyrobić sobie taki nawyk??? Wiem, że trzeba pić, bo chcę mieć także lepszy metabolizm....ale nie umiem...

Pozdrawiam wszystkich:)