Już pół godziny dochodzę do siebie i już wiem czemu Kiler jest Kilerem....
Nie wierzę, że dałam radę. Chciałam się poddać po 15 minutach, ale dotrwałam do końca.
Zaliczam to do 20-stego ćwiczenia z Ewą Chodakowską w mojej karierze:)
Cały miesiąc za mną i nie wymiękłam;) Czapki z głów:) Jestem z siebie dumna:)
Niestety nie do końca dałam radę zrealizować swoje cele. Waga stoi w miejscu, nic nie drgnęło... 64,8 kg. Nie wiem dlaczego... nie zrobiłam też jednego orbiego, ale nadrobię jutro. Poza tym dzisiaj rozpoczynam kolejny miesiąc, nadal mam dużo motywacji, zwłaszcza, że naprawdę widać efekty:) Ciało się umięśniło, cellulitis zredukował w pewnych partiach, szczególnie na udach, brzuch jest mniejszy i widać jakieś zaczątki mięśni... Myślę, że za miesiąc efekt będzie lepszy, muszę połączyć jeszcze działania z intensywnymi ćwiczeniami cardio, żeby zredukować tkankę tłuszczową.
Diety się trzymam, nadal nie słodzę, nie jem słodyczy, piję wodę i herbatki. Jeszcze troszkę metabolizm szwankuje, ale myślę, że też zacznie się w końcu normować. Być może to też jest powodem braku postępów wagowych, a może po prostu mięśnie ważą więcej niż tłuszcz;)
Cudowne jest to, że z lekkością wchodzę w spodnie, które już mnie opinały. Teraz następnym celem jest wejście w spodnie sprzed trzech lat, które leżą i czekają w kartonie zwanym "za małe"... Mam nadzieję, że sen 60 kg się wreszcie spełni i wrócę do dawnej formy. Nie zamierzam się poddawać;)
Wy też się nie poddawajcie:)
Warto zrobić coś dla siebie!!!
Invisible2
27 września 2013, 20:41Brawo, ja robie Turbo, a na Killera nie mogę sie spiac ;)
aleschudlas
27 września 2013, 20:24oj dawno nie robiłam kilera trzeba wykonać :D