Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 1


No dobra, pierwszy dzien diety. Jestem glodna ale chyba bedzie trzeba sie do tego przyzwyczaic. Organizm mam nastawiony tak, ze po sniadaniu moge nie jesc caly dzien, moze tylko jakas przegryzka i dopiero wieczorem jem glowny posilek. Im wiec blizej wieczora tym glodniejsza sie robie :). Zastanawia mnie, czy to dietetyk rzeczywiscie uklada te diety. Posilki sa z bazy danych uzytkownikow i czasem malo przemyslane, np. jednego dnia mam 2 rozne wersje platkow owsianych. Wiem, ze moge posilek wymienic ale na pierwszym miejscu wogole nie powinnam miec takiej sytuacji, kiedy mam dwa prawie identyczne posilki obok siebie. Bardziej mi to wyglada na program komputerowy niz zywa osobe ukladajaca diete ale moze sie myle :). Cwiczenia leciutkie, fajne ale poczulam sie bardziej po rozgrzewce niz cwiczeniach. Bede kombinowac co i kiedy pocwiczyc poza tymi programowymi. Mam pilke gimnastyczna i chce kupic hula hop tylko nie wiem jeszcze jakie, takie co by dzialalo a jednoczesnie mnie nie pokiereszowalo, bo to przeciez bez sensu, jezeli pocwicze kilka dni a potem przez 2 tygodnie nie bede mogla sie ruszac :). Nadal do nie nie dociera fakt, ze jestem na diecie, caly czas sie pilnuje, przeszkadza mi fakt, ze jestem glodna a wieczorem tylko malutka kanapeczka - mowy nie ma, zebym sie tym nasycila. Czy to juz ma teraz tak byc przez najblizsze pol roku??? Z drugiej strony przeczytalam kiedys cytacik czy cos podobnego, ktory czesto mi sie teraz przypomina "Bycie otylym jest trudne, odchudzanie jest trudne. Pytanie co jest trudniejsze dla ciebie?". I mysle sobie wtedy, ze gdyby odchudzanie bylo rzeczywiscie proste, bez glodu i wyrzeczen to nikt nie mialby klopotu z otyloscia. I mysle sobie rowniez, ze to tylko na jakis czas :). Z natury przeciez nie bylam osoba otyla, wage mialam 60-62 kg, pamietam raz wazylam 65 i uwazalam sie za gruba :D. W kazdym razie chodzi mi o to, ze nie mam sklonnosci do tycia, po ciazy przestalam przybierac na wadze, pare miesiecy temu, kiedy probowalam uporzadkowac ilosc posilkow (czesto i malo) ubylo mi 2 kg i juz nie wrocilo, nawet kiedy powrocilam do dawnych nawykow. Mam wiec nadzieje, ze po batali z kilogramami bede znowu mogla jesc to co chce a nie to co musze. W sumie to odzywiamy sie calkiem zdrowo wiec nie bedzie tragedii :).
Ciezko jest miec wicej wrazen, pozyjemy zobaczymy. Mam tylko nadzieje, ze dam rade, kurde, rzucenie palenia przy tym to pikus. Ale MUSZE. Nie moge na siebie patrzec, tesknie za dawna soba, nie chce zeby moje dzieci sie mnie wstydzily, nawet nie moge sie z nimi teraz w parku wybiegac. Kiedys mialam figure i kondycje i chce to odzyskac! Trzeba sie wiec przemeczyc! Poczatki sa zawsze trudne, ogranizm sie przyzwyczai do nowego rytmu, psychika rowniez. Grunt to sie nie poddawac :)!!!!!

Na snadanie mialam kanapke z dzemem, potem kanapke z wedlina i pomidory, lunch - salatka z soczewicy, obiadokolacja zupa, przede mna kanapka i finito :(.