Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pa pa kilogramy 80te :)


79.9! Jak milo bylo to zobaczyc :). Wreszcie widze 7 z przodu, nie 9, nie 8... 7!!! Oby tak dalej :). Plan mam do Sylwestra wazyc 74 kg, byloby fajnie przywitac Nowy Rok rowniutko 20 kg lzejsza :). Waga mi wyraznie zwolnila, juz nie musze sie martwic, ze trace za duzo i za szybko, co to to nie :). Ale dopoki trace 1 kilogram tygodniowo jest OK.
Zimno jak diabli, byle do Swiat, potem moze juz zaczac sie wiosna :). Rece mam jak kostki lodu a to nawet jeszcze nie porzadna zima!
Gotuje dzisiaj dla meza potrawke wieprzowa na piwie :). Pyszne, tresciwe, rozgrzewajace danie, fantastyczne na taka pogode. Szkoda, ze ja nic nie uszczkne, moze jutro na sniadanie ;).
Dzieci ze mna dzisiaj, maz przybywa wieczorkiem na weekend :). Szaro i buro za oknem, drzewa coraz bardziej gole.. Moj park zolknie z dnia na dzien a liscie na sciezkach przyprawiaja mnie o oczoplas podczas biegania :).
Zaprosilam mame na Swieta i Nowy Rok, przyjezdza za 4 tygodnie, fajnie bedzie razem spedzic czas swiateczny, chociaz dietetycznie ale to nie problem, moja mama je jak wrobelek :). I tak bedzie jedzenia od cholery, zupa grzybowa, ryba i bigos z mojej strony, kurczak (powinien byc indyk ale za duzy na nasza rodzinke) ze strony meza, jakies salatki i ciasta i bedzie OK :). Ja bede jesc elegancko, nie ulegne, mama i dzieci zjedza ciasta, maz bigos i miesa (przekonalam go ciut do polskiej kuchni, chociaz kiszone ogorki omija szeroookim lukiem, ale zupe z nich juz zje :)). Niestety robie sie strasznie sentymentalna na Swieta, nie lubie wspominac, zawsze mnie jakas gorycz ogarnia, predzej czy pozniej. Pewnie dlatego, ze zawsze predzej czy pozniej wspominam cos czego zaluje. Ale wtedy sobie mowie, ze gdyby nie moje wybory zyciowe to nie byloby mnie "tu i teraz" tylko "tam i gdzies indziej" a lubie moje "tu i teraz" i kocham moje dzieci i meza :)...
No dobra, ide cieszyc sie spadkiem i pichcic, ciasto jakies tez wypada zrobic :). Weekendy zawsze sa jedzeniowo dla mnie trudne bo moj maz je pozno, wiec o 21.00 kiedy ja jestem juz glodna i juz bez szans zeby cos zjesc - on wcina:(. Poza tym ZAWSZE skleci cos z lodowki - cos pysznego, pachnacego oblednie i mega kalorycznego. Potem tylko je i patrzy na mnie przepraszajaco a mnie zoladek sie skreca :). Co robic, nie jego wina :). Weekend mija a ja znowu mam spokoj (zreszta jeszcze ani razu sie nie zlamalam:))...

  • beatka2789

    beatka2789

    22 listopada 2013, 10:27

    gratulacje kochana :)