poszłam po rozum do głowy .... odwiedziłam dietetyczkę. zbadała mnie, zmierzyła, zważyła i zawyrokowała, że jeśli chcę schudnąć, muszę dostarczyć ok. 1200 kcal dziennie swojemu organizmowi. to jest granica minimalna, tj. tyle potrzebne jest na podstawowe funkcje życiowe, jak oddychanie, praca serca. energia na resztę działalności, jak chodzenie, bieganie, noszenie zakupów, etc. organizm sobie weźmie z pokładów tłuszczu. poza tym, mam pilnować picia i jeden dzień w tygodniu mieć wodny - czyli jeść wszystko w postaci płynnej, jak soki, zupy, etc. dostałam rozpisaną dietę na 2 tygodnie i zaczęłam ją stosować. no i zadziałało! najpierw straciłam brzuszek (bo zaczęłam dużo pić i organizm oddał zapas wody, który sobie tam zamagazynował), a potem trochę mnie ubyło i z bioderek i z talii, troszkę z ramion. w sumie do tej pory zmniejszyłam się o 1 rozmiar. to jest dopiero połowa, bo chcę stracić jeszcze drugie tyle, a to już będzie trudniej.
daję sobie sporo czasu, nie muszę chudnąć 1 kg na tydzień, mogę dłużej, bo wierzę, że im wolniej chudnę tym trudniej później przybiorę na wadze. ważne, żeby chudnąć, nawet, jeśli taki łasuch jak ja pozwala sobie na 1 kawałek ciacha na tydzień - w nagrodę, że przebrnął przez kolejny tydzień. i tak 5 posiłków dziennie (3 główne i 2 przegryzki po 100 kcal), min. 2 litry napoi, i do przodu.
kobalt
3 listopada 2013, 23:25to bardzo miłe, ale mam jeszcze z czego. chciałabym zmniejszyć się jeszcze o 1 rozmiar. przez prawie całe swoje życie kupowałam ciuchy w rozmiarze 36 i strasznie mi tego brakuje. trzymaj się ciepło :)
ellysa
3 listopada 2013, 10:54a z czego chcesz schudnac?:-))))