Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
102 dni do końca :)


Dni uciekają , czas się kończy, a ja wczoraj poległam na całej linii.

No cóż bywa i tak , nie ma się co załamywać, trzeba iść do przody, nie ważne co było, nie ważne co będzie, ważne jest tu i teraz. 

Wydaje się być proste, zmienić nawyki żywieniowe i tyle.

Ale jak to uczynić kiedy tyle pokus dookoła.

Częściowo jestem na dobrej drodze, bo jakoś mnie do słodyczy nie ciągnie. Wiadomo czasem przychodzi taki dzień, że mam ochotę na coś słodkiego, ludzka rzecz, ale wtedy zazwyczaj upiekę jakie pyszne babeczki, czy może jakieś ciasto. Przy okazji zrobię przyjemność innym.

Stwierdziłam, że przestanę jeść mięso, szczerze to mogła bym w ogóle mięsa nie jeść, ale niestety trochę się to źle na moim zdrowiu odbiło, Natomiast jest jasna strona tego, zaczęłam jeść ryby, a jak wiadomo ryby są bogatym źródłem kwasów OMEGA 3, które pomagają przy redukcji tzw. oponki.

Sumując to wszystko, stwierdziłam, że mięso owszem, bo ono też jest potrzebne dla naszego organizmu, ale zdecydowanie mniej. Skoro nauczyłam się już jeść ryby, to szkoda by było znowu wrócić do jedzenia mięsa w prawie każdy dzień. 

Zaczyna się nowy dzień, rutynowe obowiązki, które wykonujemy codziennie. 

Czemu nie możemy do nich dorzucić, kolejnego obowiązku, czyli dbania o siebie?

Musimy przestawić chyba swoje myślenie, 

Owszem chce chudnąć, bo chcę być piękna. Ale pomyślmy: lepiej być piękną i chorą, czy brzydką i zdrową?(mysli)

Chcę schudnąć, bo chcę być zdrowa...   Co lepiej brzmi?

Kiedy zdrowie będzie, to już wszystko będzie, piękno też .

Pozdrawiam

 Miłego dnia :)