Jestem taka wściekła na siebie. Brak mi słów. Jestem na diecie? To kpina a nie dieta. Oczywiście naszła mnie ochota o godzinie 21 na miśki i sobie kupiłam, a co tam 500 kcal;/ G... a nie dieta;( po 21 zaczęłam ćwiczyć 4 dzień level 2 i co?? nie dałam rady. Wystarczyło odrobinę przerwy i padłam po 10 minutach. Po za tym zrobiło mi się niedobrze po tych miśkach. Nie będę tutaj dawać jakiś obietnic bo to nie o to chodzi. Te cholerne słodycze i ten apetyt mnie wykończą. Do końca roku miałam mieć na wadze 59 kg. Ale watpie czy jest to realne. Na pewno mam dalej tyle samo o ile nie więcej. Muszę bardziej kontrolować co jem i zacząć jeść kolację i pić wodę... Pierwszą rzecz któą teraz zrobie to... pakuje rzeczy dla TŻ- jego popcorn,, moje chipsy, zupki chińskie, czekoladki resztę miśków. Zrobie mu paczkę i jutro dostanie jak przyjedzie. Powiem mu że ma to odemnie daleko zabrać, nie chce tego na oczy widzieć. KONIEC!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
reksio85
12 grudnia 2013, 08:36no właśnie, może przed świętami wszyscy się za bardzo spinają z dietą? potem człowiek jest głodny i wychodzi szydło z worka. mnie też kuszą ostatnio słodycze, ale staram się to jakoś bilansować (chociaż mam i tak wyrzuty sumienia, bo powinnam jeść zdrowe rzeczy zamiast tego...). NIe wariuj dla cyferek, postaraj się odprężyć i cieszyć świętami zamaist stresować czy zobaczysz 59 czy nie :)
Sylvi@
11 grudnia 2013, 22:19Może za mało jesz w ciągu dnia?
vitalia92
11 grudnia 2013, 22:17Ja tez probuje ogarnac tylek z dieta i jakos ciagle cos wpada ;/