Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ból, niemoc i oczekiwanie...


Witajcie,

Trochę dzisiaj tu posmucę bo gdzieś się muszę wyładować...Przez kontuzję łokcia nie mogę wykonywać wiekszości ćwiczeń co wprowadza mnie w okropny nastrój. Wczoraj próbowałam Skalpel ale tak bez jednej ręki to nie to...jęsli ból nie przejdzie do jutra, choć trochę, to idę do lekarza. 

Nie sądziłam, że przyjdzie taki dzień kiedy powiem "NIE MOGĘ ŻYĆ BEZ ĆWICZEŃ" i przyszedł:) Osiągnęłam tym samym swój mały sukces. Ja leń, czekoladoholik i podjadacz. Dzień bez ćwiczeń jest dla mnie stracony! A teraz tych dni pewnie będzie kilka co wstrzyma trochę utratę kilogramów ale mam nadzieję, że mnie to nie zniechęci. Trzymajcie prosze kciuki, żeby łokieć doszedł szybko do siebie a ja żebym nie straciła motywacji.

Jesli chodzi o dietę to o dziwo trzymam się. Nie podjadam, nie jem słodkiego i nie czuję się obsesyjnie głodna. 

Moje dzisiejsze menu:

śniadanie: owsianka z łyżeczką wiórek kokosowych, otrębami i żurawiną

II śniadanie: 2 kromeczki razowego pieczywa z szynką drobiową, chudy serem i warzywami + kawa

obiad: ryż z warzywami

kolacja: jogurt naturalny z siemieniem lnianym i błonnikiem

Staram się cały czas trzymać w przedziale 1200 - 1500 kcal.

Wysiłek: 1,5 h spaceru i w sumie tyle :/

Na sam koniec miały być pomiary po ponad tygodniu odkąd wziełam się poważnie za siebie ale ciężko mi się mierzyć jedna ręką a nie sądzę też że po kilku dniach mogły być znaczne zmiany w obwodach więc jedynie stanęłam na wadzę i zanotowałam lekki spadek - 63.8 kg.

Oby do przodu!