Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trochę się działo


Od poniedziałku miałam trochę zamieszania, więc nie pisałam i nie miałam czasu poczytać co u Was. Dzisiaj wszystko nadrobię!

Te co czytają mnie od czasu do czasu pewnie pamiętają, że u mojej córki wykryłyśmy bardzo brzydką bakterię w moczu. W poniedziałek znowu zrobiłam jej kontrolne badanie i wskaźniki z moczu ogólnego były na granicy, a w laboratorium powiedzieli mi, że na posiewie coś się hoduje. No to ja niewiele myśląc - zaczynam szukać prywatnego nefrologa, bo nie mam ochoty znowu czekać miesiąc na wizytę jak potem niewiadomo co się z tego może rozwinąć, a pediatra mówi, ze już wyczerpał możliwości. Tym sposobem udało nam się dostać we wtorek na prywatną wizytę do ordynatora nefrologii dziecięcej. Pani doktor zobaczyła wyniki i mówi, że ten poprzedni wynik to wg niej błędne pobranie moczu. Mimo wszystko zaleciła “zewnętrzne” przeleczenie maścią i powiedziała, że ta którą poprzednio nam przepisano (przez nefrologa) była za słaba i za słabo się wchłaniała. No więc przystąpiliśmy do zaleconego leczenie. Pani doktor - świetna - super podejście do dzieci, od razu dała nam swój nr telefonu, żeby zadzwonić jak będziemy mieć wynik posiewu. Okazało się, że posiew wyszedł jałowy i wkurzyłam się, ze laboratorium mi tak namieszało. Od razu zadzwoniłam do Pani doktor i powiedziała, że w takim razie podać tylko 5 dawek leku doustnego, a maść odstawić. W sumie niepotrzebnie byliśmy na tej wizycie, ale przynajmniej teraz mamy namiar na fajnego lekarza i jak kolejny raz będę mieć nieciekawy wynik to od razu będę dzwonić. Generalnie bardzo nas uspokoiła - śmiała się, że na pewno już naczytaliśmy się w internecie, że leczenie to tylko szpitalne, ale ona na pewno nas nie położy.

W środę kolejna niespodzianka. Wstaję rano, idę do Michaliny, a ona śpi w łóżeczku ze swoją kolacją…. Nawet nie krzyknęła, nie płakała, nie słyszałam, żeby się krztusiła, kaszlała….. pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że w końcu wsadziła te swoje paluchy do dzioba na tyle skutecznie, że zwróciła. Potem rano jeszcze jej się trochę odbijało i nie bardzo miała apetyt na śniadanie. Jedziemy już do żłobka, a ta zaczyna tak jakby się krztusić i chlust raz, a zanim zdążyłam zjechać z drogi drugi raz…. Całe szczęście, że mój Mąż wychodzi do pracy później, bo od razu zadzwoniłam, żeby po nas zszedł bo sama tego nie ogarnę. Zaraz zadzwoniłam do żłobka i Pani mi powiedziała, że po długim weekendzie rodzicie zgłaszali, że dzieci miały w domu biegunki. Potem Michalina dostała jeszcze temp 38,2. Pediatra poza informacjami uzyskanymi ode mnie nie widzi nic niepokojącego, więc kazała obserwować, lekka dieta, probiotyk i tyle. Po porannej akcji w samochodzie był spokój z wymiotami, gorączka zbiła się koło 14 i od tej pory spokój. Niemniej do poniedziałku zostanie w domu, bo rozmawiałam ze żłobkiem dzisiaj, że 3 dzieci miała wczoraj biegunkę. Lepiej niech dojdzie do siebie w domku, bo akurat mam ją z kim zostawić.

Dzisiaj w pracy nadrabiam zaległości z wczoraj. Jest też fajna informacja - dzisiaj na wadze 58,4 :-)

  • claudia2002

    claudia2002

    2 czerwca 2016, 19:12

    Zdrówka dla córeczki :*

  • zurawinkaaa

    zurawinkaaa

    2 czerwca 2016, 15:31

    super waga :) dużo zdrówka dla Malutkiej :)

  • naja24

    naja24

    2 czerwca 2016, 12:03

    zdrówka dla malutkiej, no a wagi zazdraszczam ;)

  • paczektoffi

    paczektoffi

    2 czerwca 2016, 11:19

    Dużo zdrówka dla malutkiej :* piękną masz wagę :)